Każdy może mieć swoją subiektywną rację którą (najlepiej popartą argumentami) przedstawia w dyskusji.
Subiektywna racja może mniej lub bardziej mijać się z rzeczywistym stanem rzeczy.
Nierealistyczne jest liczenie na to, że w każdym przypadku, każdy przekona drugą stronę do swoich racji.
Wystarczy że każdy wyłoży swoje racje, zawsze coś może dotrzeć do drugiej strony (choć nie musi).
Generalnie w każdym sporze z reguły przegrywa ten którego poniosą emocję. Przegrywa w oczach obserwatorów. Stąd (nie polecana ale skuteczna technika w konflikcie to wyprowadzić drugą stronę z równowagi :)
Ale tę sztuczkę to proszę stosować, jeśli już, to poza tym forum.
Co do dyskusji o nazwach roślin to nie mają one żadnego sensu jeśli miesza się nazwy polskie, angielskie, naukowe, zwyczajowe, handlowe, te o szerszym zakresie i te o węższym.
Bo często bywa tak że ta sama rzecz nosi różne nazwy lub ta sama nazwa odnosi się do różnych rzeczy. Jeden może pod A rozumieć X, drugi pod C może rozumieć X, trzeci pod A może rozumieć Y.
Wtedy się nie dogadają.
Problem niespójnych definicji dotyczy nie tylko dyskusji o gatunkach ale i innych pojęć. Strony dyskusji mogą pod tymi samymi określeniami rozumieć inne rzeczy. Warto wtedy odwołąć się do autorytatywnego źródłą np. do definicji z encyklopedii.
Dla mnie np. termin "żywa woda" jest pustym określeniem, takim "do wierzenia", bo wg. moje wiedzy to wygląda na mieszaninę o zmiennym i nieokreślonym składzie powstałą przez reakcje utleniania/redukcji na eletrodach z jakiegoś materiału.
pH jest precyzyjnie określoną miarą stężenia jonów wodorowych w wodzie, zawiera się w skali 0-14 i określa stopień "kwasowości wody" gdy <7 lub "zasadowości wody" gdy >7
niżej przez wodę rozumiem nie czysty H
2O a roztwór różnych soli mineralnych i gazów w H
2O czyli to co mamy w kranach, studniach, rzekach, potokach i strumieniach
twardość wody to także precyzyjna miara, określa ona zawartości głównie soli wapnia i magnezu
tu jest dość dobra definicja
http://pl.wikipedia.org/wiki/Twardość_wody
(jakiś inteligentny inaczej zastosował polskie znaki w URL'u, musicie sobie z tym poradzić :) )
twardość wody nie mierzy się w stopniach pH, to miara służąca do czego innego
ake istnieje zależność taka że z reguły woda twarda jest zasadowa (ma pH >7)
w roślinnej praktyce twardość wody ma znaczenie bo jest związana także z wysoką mineralizacją wody - ilością tego co pozostaje po odparowaniu z "wody" H
2O
zwykle wysoka mieralizacja oznacza także wysoką twardość (bo głownymi solami mineralnymi rozpuszczonymi w wodzie są np. węglan wapnia i węglan magnezu - główne czynniki twardości wody)
wysoka mineralizacja wody do podlewania jest o tyle kłopotliwa w uprawie doniczkowej że w ciągu roku wlewamy w doniczkę kilkanaście, kilkadziesiąt lub kilkaset litrów wody, która w całości jest odparowana, każdy litr
"wody" może zawierać do kilku gramów soli mineralnych, z których jedynie część jest wbudowana w przyrastające tkanki roślinne a reszta wytrąca się w glebie lub na doniczce:
- w skrajnych sytuacjach pojawiają się krystaliczne wykwity soli na podłożu doniczki, jej ściankach, u podstawy rośliny, czyli tam gdzie odparowywanie H
2O jest naitensywniejsze, "gleba jest zasolona"
- w glebie zasolonej wzrasta stężenie roztworu glebowego do poziomu na tyle przewyższającego stężenie soków komórkowych że roślina nie jest w stanie pobrać z roztworu glebowego H
2O - zjawisko tzw. "suszy fizjologicznej" - gleba jest wilgotna a roślina więdnie,
- ponieważ główny składnik mineralne "wody do podlewania" to zasadowe węglany wapnia, wzrasta pH (ziemia robi się zasadowa), wiele roślin nie znosi wysokiego pH, ponadto przy wysokim pH z reguły jest silnie utrudnione pobieranie przez roślinę substancji mineralnych - występują objawy niedoboru mikroelementów mimo że w podłożu je dostarczamy z nawozami - są one jednak w glebie przekształcane w formy niedostępne do roślin
To tytułem przedstawienia problemów związanych z "kwasowością", "twardością", "mineralizacją" "wody" i "zasoleniem gleby".
Teraz jak wynikają z tego praktyczne wnioski dla naszych "doniczkowców".
Po pierwsze zmniejsza się problemy (a w zasadzie opóźnia się czas ich wystąpienia) z "zasoleniem gleby", "zmianą kwasowości gleby" jeśli stosuje się wodę mniej twardą i/lub o niższej mineralizacji.
Najmniej zmineralizowana jest woda zdemineralizowana ("destylowana") do kupienia na stacjach benzynowych. Z uwagi na cenę można jednak używać ją tylko dla niewielkich upraw specjalnych.
Proszę jednak zwrócić uwagę na to że dodając np. nawóz mieralizujemy wodę :) tyle że w sposób bardziej kontrolowany i nawozy zwykle nie zawierają większych ilości soli wapnia i magnezu głównie decydujących o "twardości wody".
Wodą niemal całkowicie zdeminaralizowaną jest deszczówka - jest ona też tania. Jeśli masz możliwość to łap deszczówkę - to najlepsze rozwiązanie.
Wodą zdeminaralizowaną jest woda z lodu osadzającego się w zamrażarkach (tyle że tego jak na lekarstwo), wyciekająca z systemów klimatyzacyjnych - to wszystko H
2O z pary wodnej w powietrzu.
Wodą częściowo zdemineralizowaną jest woda przegotowana - w procesie gotowania wytrąca się z roztworu część soli wapnia, magnezu itd. w postaci "kamienia kotłowego". Woda przegotowana jest dzięku temu znacznie mniej twarda.
Tyle że to drogi sposób otrzymywania "lepszej wody do podlewania" gdy ma się dużą kolekcję doniczkową.
Tanio na dużą skalę, stosunkowo tanio, można "zmiękczać wodę" wytrącając sole wapnia i magnezu do postaci nierozpuszczalnych soli - przez dodanie odpowiedniej ilości kwasu siarkowego (wytrącają się nierozpuszczalne siarczany) lub kwasu szczawiowego (wytrącają się nierozpuszczalne siarczany).
W amatorskiej praktyce kłopotliwe jest jednak określenie "odpowiedniej ilości" kwasu bo zależy ona od stopnia twardości wody, a ta będzie różna w różnych miejsach i może być zmienna w czasie (w wodociągach pobierających wodę z rzek itp. zbiorników inna latem, inna zimą, inna podczas suszy, inna gdy jest przekropny rok).
Z zasoleniem podłoża najprościej radzi się sobie przesadzając co jakiś czas rośliny do "świeżego podłoża" tj. niezasolonego, od odpowiednim (dla większości roślin nieco kwaśnym, prawie obojętnym odczynie (pH)).
Można też "przepłukać zasoloną glebę" np. wystawiając (bez podstawki) na długotrwały deszcz ale to spoób przy doniczkowej uprawie mało racjonalny (łatwiej przesadzić). Przepłukiwanie gleby stosuje się natomiast na polach nawadnianych, zwłaszcza w krajach o ciepłym i suchym klimacie. Tam problem zasolenia gleby na irygowanych terenach występuje szybko i jest poważną sprawą. Bo ziemi na hektarach nie wymienisz na świeżą :)
Co do jeszcze innych kwesti "ulepszania wody do podlewania" to pominę "żywą wodę" bo to mnie z kolei drażni :)
- "odstanie wody" jest zwykle korzystne a nigdy nie przeszkadza, realny efekt przy "odstaniu wody przez jakiś czas" to jak wyżej pisaliście ulotnienie się toksycznego gazowego chloru (jeśli był stosowany) i podniesienie temp. wody (o ile woda stoi w pomieszczeniu cieplejszym niż sama woda)
- podlewanie ciepłą wodą jest np. dla sukulentów lub pomidorów, ogórków zwykle korzystne choć raczej powinno się to nazywać "podlewanie nie zimną wodą" (nie zimniejszą niż podłoż) - bo "tempo życia" rośliny zależy do temperatury, w tym wypadku przy zimnym podłożu korzenie wolniej pobierają wodę i sole mineralne,
np. u nielicznych bardzo wrażliwych sukulentów silne ochłodzenie podłoża, przy jego dużej jednoczesnej wilgotności może prowadzić do szybkiego zamierania korzeni i infekcji systemu korzeniowego