Obecnie nazywa się śluzowaty.
Zebrałam. Wysypałam, żeby wykluczyć pomyłkę z jakąś lejkówką (których się boję). Wysyp brązowy.
Udusiłam cebulkę a na cebulkę wkroiłam łuskwiaki śluzowate. Ze skórką. Umyte. Przykryłam.
Podusiłam, posoliłam, spróbowałam na chlebku. Niespecjalne. Dokroiłam zatem pieczarek (połowa ilości łuskwiaków), dolałam trochę piwa (niezbyt gorzkiego), dosypałam szczyptę cukru, przykryłam i dusiłam jakieś 15 minut. Potem sporo pieprzu czarnego mielonego. I już. Dobre na chlebku. Naprawdę dobre. Następnym razem poczęstuję męża.
(wiadomość edytowana przez jolka 11.grudnia.2006)