• przystosowanie do spożycia grzybów mniej wartościowych
czy macie jakies sposoby na przystosowanie do spożycia pospolitych ale generalnie niezbieranych grzybów? nie chodzi mi o uzyskanie szczególnych, dokonałych walorów smakowych, raczej o miłe wspomnienie w słoikach z jesiennych leśnych wypraw.
chodzę czasami po lasach w okolicach wawy i rozpoznawanie gatunków grzybów i ewentualnie ich zbieranie jest dla mnie dobrym sposobem na spędzenie czasu. niestety dobrych grzybów nie mogę znaleźć.
zastanawiam sie nad wykorzystaniem mleczaja rudego i gołąbka grynszpanowego.
na razie udaje mi się z powodzeniem przyrzadzać gołąbka winnego.
--- [nightcomer]
11.06.2006 01:46
boundrose
8
Grzyby szkodliwe na surowo i ich prawidłowe przyrządzanie
[Anonim]
25.05.2002 07:46
Marek Snowarski
2
Twardziak tygrysowy (sn. Panus tigrinus)
[Radek Polewski]
Moim zdaniem eksperymenty z uzdatnianiem gatunków typowo niejadalnych nie mają większego sensu, lepiej poznać więcej gatunków jadalnych wśród których wiele nie jest powszechnie znanych i zbieranych a przez to są łatwiejsze do znalezienia.
Przykładem takiego grzyba jest muchomor rdzawobrązowy (Amanita fulva) (inne nazwy to muchomor pochwiasty albo mglejarka), mimo groźnie brzmiącej nazwy jadalny i bardzo łatwy do identyfikacji. Jest to jeden z najpospolitszych grzybów jednak mało znany i zbierany tylko w niektórych rejonach. Ma delikatny miąższ ale dobrze nadaje się na marynatę. Również pospolity i rzadko zbierany jest rycerzyk czerwonozłoty, jednak ze względu na to że jest ciężkostrawny w wielu książkach ostrzegają przed spożywaniem go w zbyt dużych ilościach jako jedynego składnika potrawy. Dobrze nadaje się jako dodatek do innych grzybów w smażonce albo kotletach.
Większość gatunków purchawek też jest jadalna a chyba nikt ich w Polsce nie zbiera (zresztą ja też nie).
Gdyby się dobrze zastanowić znalazłoby się jeszcze wiele takich niezbieranych grzybów.
Niektóre grzyby jadalne są trudne do identyfikacji i przez to mało kto je zbiera. Muchomor czerwonawy (Amanita rubescens) jest gatunkiem jadalnym ale bardzo podobnym do innych trujących muchomorów. Jak do tej pory nie odważyłem się go spróbować, podobnie jak gąsówki nagiej i majówki wiosennej. Albo gołąbki - jest ich ogromna ilość zarówno trujących jak i jadalnych. Gdyby je dobrze poznać raczej nie wróciłoby się z lasu z pustym koszykiem.
Przy zbieraniu mało znanych gatunków grzybów pojawia się inny problem - czasem nie bardzo wiadomo jak je przyrządzić. W tym roku znalazłem np. owocniki ozorka dębowego (Fistulina hepatica) ,bardzo ciekawie wyglądającego i według literatury niewątpliwie jadalnego. Zadałem na grupę pytanie w jaki sposób można byłoby je przygotować do spożycia, niestety nie doczekałem się odpowiedzi i ostatecznie zostawiłem je w spokoju.
Zresztą ja dużo bardziej wolę zbierać grzyby niż je jeść, do celów kulinarnych mam kilka ulubionych gatunków a resztę traktuję jako ciekawostki :)
Dzięki za odpowiedź.
Rzeczywiście, muchomor rdzawobrązowy jest doskonały w occie; kiedyś nazbierałem go sporo w okolicach kielc, ale koło wawy niestety widuję go rzadko - w tym roku tylko kilka sztuk.
Muchomora czerwonawego natomiast znajduję bardzo często. W tym roku nawet w szczytowym okresie suszy było ich sporo, ale w prawie wszystkich były jakieś larwy i znowu nic nie udało się zdziałać.
Z purchawkami na razie nieeksperymentowałem, ale w przyszłym roku spróbuję - nazbieram młodych, białych na przekroju purchawek chropowatych i część zamarynuję a część zrobię do jajecznicy jak pieczarki.
Natomiast gołąbki są doskonałe; na razie "na pierwszy rzut oka" nie rozpoznaję wszystkich ich rodzajów ale wyspecjalizowałem się w kilku pospolitych i prawie zawsze wracam z lasu z kilkunastoma sztukami.
Rycerzyk czerwonozłoty wydawał mi się lekko gorzki w miąższu, dlatego go nie zbierałem. W związku z tym, co napisałeś, przy najbliższej okazji nazbieram kilka sztuk na spróbowanie.
W związku z niespodziewanym ociepleniem wybieram się w tym tygodniu do podwarszawskiego lasu - może coś jeszcze wyrosło...
pozdrawiam.
2002.11.18 21:40
Marek Snowarski (Admin)
Z mojego doświadczenia wynika, że szczególnie Muchomor rdzawobrązowy vel mglejarka vel panienka vel czubki rośnie nawet przy dużej suszy, latem. Podobnie muchomor czerwieniejący. Tego ostatniego rzeczywiście sztuka znaleźć nie robaczywego. Zresztą latem przy wysokiej temperaturze życie rozwija się błyskawicznie.
Co do gołąbków to o ile rozpozna się, że to gołąbek (co nie jest trudne) to dalej z górki. Jako takich trujących w tym rodzaju nie ma. Za to liczne gatunki o palącym miąższu i trochę o nieprzyjemnym zapachu (ale te nie wyglądają "kulinarnie") i z tego tytułu niejadalne.
W praktyce do garnka jest sens zbierać częstego, dużego i masywnego gołąbka modrożółtego i pokrewne (dla przeciętnego zbieracza raczej nie do odróżnienia od tego gatunku).
Można też wybrać sobie jakieś jędrne i z "czerwonych" w szerokim ujęciu gołąbków np. Russula vesca.
2002.11.18 21:43
Marek Snowarski (Admin)
Z gołąbków w ok wawy najczęściej znajduję g. winnoczerwonego (piasczyste gleby, lasy sosnowe).
Co sądzicie o galaretku kolczastym?
kiedyś na słowacji nazbierałem trochę tych grzybów i w warunkach polowych (zagotowałem z pieprzem, czosnkiem itd) przyrządziłem w occie. były doskonałe do borovićki. smak po za przyprawami nie był wyczuwalny ale grzybki były bardzo przyjemne w konsumpcji w charakterze zakąski. do tego spożywałem jeszcze "utopenca", czyli specjalność słowacką - marynowaną, grubą parówkę z cebulą.
Trochę dziwne mi się teraz wydaje, że zebrane przeze mnie owocniki były czysto białe, nawet lekko przezroczyste. A w atlasie widzimy lekko brązowiejące górne części kapelusza. wyjaśniam to sobie cienistym miejscem i młodymi owocnikami do 30 mm srednicy. czy słusznie?
A jeszcze tak apropos uzdatniania gatunków typowo niejadalny - przy niezbieranych grzybach nie można mieć 100% pewności czy gatunek jest tylko niejadalny czy też trujący. Choćby taki przykład: śmiertelnie trująca
maślanka wiązkowa w książce "Grzyb jadalny czy trujący" (Z. Domański, PZWL, Warszawa 1982) opisana jest jako gatunek "niejadalny, gorzki". Więc raczej polecałbym ostrożność w eksperymentowaniu...
NIEEE, coś mi się po...myliło, ale przy okazji zobaczyłem, że strona się rozwija. Dzięki i oby tak dalej.
O! mój wątek sie podniósł, więc korzystając z okazji pochwalę się. Ostatni mój zbiór jesienny zawierał mniej więcej po równo pieniażków maślanych, wodnich jasnożółtych (późnojesiennych) i maślanki łagodnej. Tej ostatniej rosło mnóstwo, ale większość owocników wyglądała nieświerzo, więc zebrałem tylko bardzo młode. Całość zamarynowałem i z ogromną przyjemnością spożyłem w ciągu zimy. Mieszanka wyszła super! Polecam...
Do pieniążka się przymierzam na serio w tym roku, wodnich nie trafiam w ogóle, maślanki łagodnej szukam bezskutecznie, czasami tak skutecznie, że aż mi niedobrze od goryczy w ustach. Ale cóż - raz się żyje. Będzie to - w razie czego - klasyczny przypadek śmierci z miłości. PS.chciałabym mieć taki ładny obrazek grzyba przy swoim nazwisku, ale nie wiem, jak się to robi.
Jolka, co do maślanki łagodnej - ja tego super grzybka znalazłem po raz pierwszy dopiero ostatniej jesieni i od razu w dużej ilości. Jak raz go zobaczysz nie będziesz mogła się pomylić. Przede wszystkim jest dużo większy niż ten nieszczęsny gorzki i masowo rosnący grzyb. Niestety chyba nie jest odporny na nocne przymrozki.
Temat chyba jest na czasie, bo jak przeczytałem maślanka łagodna ma drugie mniejsze występowanie na wiosnę. Szkoda, że nie mogę sam sprawdzić w lesie...
Zdarzyło się i jadłem purchaweczki młode smażone w jajach - żadna rewelacja choć aromatyczne. I kiedyś dawno "brodę kozy" która jak sie potem okazało jest pod ochroną. Ostatnio odkryłem za to turki, które okazały sie na forum b.popularne, a na kaszubach zbierane tylko lokalnie, zależnie od tradycji kulinarnych.
#1789
"Purchawki" obrane z perydium, pokrojone w plastry i szybciutko obsmażone z obu stron na masełku to delicja! Solić po przyrządzeniu.
Kartoflanka z uduszonym wcześniej na cebulce muchomorem czerwonawym to naprawdę pyszna zupa.
Podobnie zupa z żagwi łuskowatej.
Kotleciki, jak schabowe z żółciaka siarkowego są smaczne dopiero na zimno na drugi dzień po usmażeniu.