Młode "pałkowniki" należy tak pokroić, aby przypominały flaczki, czyli na okrągło. Poddusić z cebulką. Dodać rosół, gotowaną marchewkę, zasmażkę na maśle, imbir, majeranek, pieprz, no i oczywiście posolić. Polecam!!!
Mniam.... nie jadłam tak :-) Po odpowiednim deszczu spróbuję :-)))
A tu, jak na złość jedną jedyną bidulkę w tym sezonie znalazłem. 30 lat temu, brzdącem będąc, używałem dorodnych kań jak parasola. Takich, o średnicy talerza stołowego nie zbierało się. Teraz "zawodowcy" rzadko kiedy pozwolą, by osiągnęły rozmiar choćby deserowego.
A u mnie (Wielkopolska) nie jadało się kani i zostawały jeszcze do niedawna nienaruszone:-)))
Teraz niestety to się zmieniło ;-))) Ale w licznych alejach z robinią kanie rosną pięknie i licznie i wystarcza dla tych, którzy zaczęli zbierać :-)) Jak popada deszcz oczywiście :-((
Jak to? Juz jako dziecko jadalam kanie smazone jak kotlety schabowe - panierowane w jajeczku i buleczce (wczesniej oczywiscie posolone i popieprzone odrobinke :-)). Pychotka! Dodam tylko, ze urodzilam sie i mieszkam w stolicy Wielkopolski - Poznaniu ;-)
A Twoi Rodzice też są z Poznania? Moja ciocia (Poznanianka z dziada pradziada) kani nie tyka twierdząc, że to muchomory sromotnikowe. Nawet mi nie ufa :-(( A nie mam żadnego interesu w jej ewentualnym zejściu...
A w okolicach Turwi (50 km na pd od Poznania kanie "się jada" od kilkunastu lat dopiero i to odważniejsze osoby)... Może niepotrzebnie uogólniłam na dalsze, wielkopolskie okolice ;-))
Mama jest "starą Poznaniarą", a tata pochodzi ze Śremu :-) Od dziecka pamietam fantastyczny zapach "sowich" parasoli, pokrytych smacznymi brązowymi łuseczkami - lubiłam je podskubywać :-) Do teraz zresztą, gdy znajdę kanię - rzadko udaje mi sie znaleźć ich więcej :-( troszeczkę jej zjadam na surowo ;-). Moja mama jeszcze suszyła kapelusze i dodawała je później sporoszkowane do różnych potraw.
A kotleciki uwielbiam! Przy okazji chętnie też spróbuję flaczków, tym bardziej, że tych prawdziwych nie jadam ;-)
I oboje rodzice znali kanie? Pytam, bo ciekawa jestem szczególnie znajomości kań przez Twojego Tatę, bo Turew od Śremu kilkanaście kilometrów. A w okolicach Turwi kań jest mnóstwo (jak pada... nudna jestem z tym deszczem, ale wyglądam każdej kropelki z nieba z nadzieją i nic :-((((, więc zaskoczeniem było dla mnie jak tu zamieszkałam, że to taki nieznany i pomijany grzybek.
Nie wiem, czy tata wczesniej znal kanie, bo byl raczej ciągany przez mamę na grzyby (tylko ona lubi je zbierać ;-)) i wolał po prostu spacerować po lesie. Ale chętnie jadł :-)
Mówiąc szczerze bardzo zaskoczyła mnie Twoja informacja o małej znajomości tego gatunku w Wielkopolsce :-) Ja sama wolę grzybki fotografować, ale "sowy" należą do moich ulubionych letnich specjałów kulinarnych.
Aniu, czy występowanie kań pod robiniami (jeżeli dobrze kojarzę, to jest jednoznaczne z grochodrzewem, niesłusznie nazywanym akacją?) jest regułą?
Czubajki nie występują tylko pod "akacjami", rosną sobie na łąkach, śmietniskach, polankach...
Pierwszą moją w życiu kanię, usmażoną na patelni, bez panierki zjadłam będąc w młodszych klasach szkoły podstawowej, czyli ok.1964 roku. Moi rodzice zbierali je i jadali. Starachowice w województwie wówczas kieleckim, czyli tuż przy Górach Świętokrzyskich.
Ada, pomyślę jak to sprawdzić - może jakąś ankietkę przygotuję? A na razie może popytajmy wśród Wielkopolan mniej lub bardziej znajomych - i Ty i ja??
Remkaf - nie jest regułą - bo kania rośnie w wielu miejscach i bez drzew i pod drzewami (tak jak pisze Jolka), ale "u mnie" najczęściej spotykam ją właśnie w przydrożnych zadrzewieniach robiniowych (albo grochodrzewiowych :-) Ale nie ma jej juz w lasach robiniowych (bo "u nas" są też całkiem spore powierzchnie leśne z robinią...)
Ja z niezbieraniem kań spotkałem się w Małopolsce (dawne rzeszowskie). Ale z drugiej strony w tamtejszych lasach spotyka się nieraz tak ogromne ilości prawdziwków że można zrozumieć ignorowanie innych gatunków grzybów.
Kiedyś ktoś mi mówił, że dawniej górale jadali tylko... gołąbki. Innych grzybów nie. Czy to prawda, czy może ktoś sobie ze mnie zażartował?
To w sumie jest możliwe. W czasach wielkiego głodu (a mieliśmy takie w Polsce) na wsiach gołąbki bywały głównym źródłem pożywienia a na dodatek - łatwo dostępnym.
Nawet w noweli "Janko Muzykant" jest fragment, że Janko idzie do lasu nazbierać bedłki i usmażyć na blasze piecowej.
.......... tak sądzę.
2006.09.12 13:39
domin
a ja byłęm dziś na grzybach zanalazłęm chyba z 60 poarwdziwków i ponad setke kozaków rosną jeden na drugim!!!a gdzie???tylko u nas 20 kilometrów na południe pod tarnowa!!!pozdrawiam!!!Dużych zbiorów życze
2006.09.12 17:32
thomason
a ja znalazłem dziś kanieczkę o średnicy 33 cm i wiele mniejszych ale rozwiniete tylko zabierałem bo jutro też jest dzień, a gdzie/ na tarchominie w warszawie ok 200 metrów od moojego bloku, zawsze tam są.
2006.09.21 06:27
Krzysztof Kapica
Kanie opanierowane, upieczone jako kotlety zalać zaprawą octową 3 x 1 z cebulką, ziele angielski , gorczyca, liście laurowe sól i cukier i co kto lubi i za dwa dni spróbować
Pychota, śledzie opiekane nie mają szans. Radzę spróbować -Zyczę smacznego.
2006.09.21 06:39
Krzysztof Kapica
Podobnie jak kanie można usmażyć duże egzemplarz podgrzybka. Głowę podgrzybka pokroić w poziome plasterki grubości nie większej jak 5 mm, opanierować ( duże znaczenie przy smażeniu kań i podgrzybka ma jakość bułki tartej- proponuję bułkę własnej produkcji z samych wyschniętych, potarych bułek - bez dodatku chleba jak to ma miejsce w tej bułce kupionej w sklepie ). Usmażyć i odpowiedzieć czy smakowało. Życzę smacznego
Hmmm ciekawe jak kanie by wypadły w pomidorach?
Jolka
Flaczki superackie.Akurat miałem kanie z dzisiejszego "uboju".Tyle że zamiast zasmażki dodałem śmietanki 30%.Mmmmmm palce lizać -:)))
A i jeszcze jedna zaleta flaczków, potrawa można powiedzieć "błyskawiczna".