Proponuje łagodna zalewę.
A oto szczegóły:
"Jakieś trzydzieści lat temu z zazdrością smakowałam grzyby marynowane przez dużo starsze ode mnie gospodynie. Jedne ochoczo, a inne na mękach, zdradzały mi tajniki swoich wyrobów. Niestety w większości przypadków okazywało się, że w swych zazdrośnie strzeżonych receptach zawsze coś istotnego pomijały i marynata niegdy nie osiągała doskonałości pierwowzoru. Wreszcie metodą prób i błędów, kolejnych zmarnowanych sezonów, kilogramów grzybów, litrów octu, tego na szczęście nigdy nie brakowało, oraz zawiedzionych nadziei rodziny, opracowałam swój własny przepis na marynowane grzyby. Teraz z dumą mogę przekazać go dalej, bo jak mawiają mędrcy nie należy skrywać kaganka oświaty pod koszem, ale oświetlić nim drogę tym co błądzą. Zatem nie błądźcie więcej i zabierajcie się do roboty.
Składniki:
Małe, nieuszkodzone, świeże grzyby leśne ok. 2-2,5 kg, 6 słoików typu twist o poj. 0,35 l
Marynata: 1 szklanka octu spirytusowego 10 %, 4 szklanki wody, 2 czubate łyżki cukru, pół łyżeczki soli
Do każdego słoika wrzucić: 3 goździki, ćwierć łyżeczki białej gorczycy, liść laurowy, 3 ziarnka ziela angielskiego, 10 ziaren czarnego pieprzu
Wykonanie:
1. Najlepiej każdy gatunek grzybów marynować oddzielnie. Grzyby powinny być mniejsze niż otwór w słoiku. Grzyby do marynowania bierzemy zdrowe, całe, z krótko przyciętymi trzonkami. Jedynie w gąskach i rydzach pozostawia się trzonki.
2. Umyte i dokładnie oczyszczone grzyby wrzucić na osolony wrzątek i gotować na wolnym ogniu bez przykrycia (Uwaga: kipią!) przez 10-15 min.
3. Grzyby odcedzić, przelać świeżą gorącą wodą.
4. W każdy słoik wrzucić przyprawy i napełnić gorącymi jeszcze grzybami do 2/3 wysokości naczynia.
5. Zalać gotującą się marynatą do pełna.
6. Każdy słoik dobrze zamknąć i postawić do góry dnem.
7. Pozostawić do całkowitego ostygnięcia. Potem przewrócić i wynieść w ciemne i chłodne miejsce."
Efekt? Piorunujący! POdaję link autorek przepisów:
http://www.kki.pl/zenit/grzyby_spyt/przepisy6.htm POLECAM!!!
Wchodźcie na stronę i czeerpcie z doświadczeń!
Moja żonka twierdzi, że tegoroczne moje grzyby są THE BEST, lekkie, nie octowe, ale grzybne, po prostu perfekcyjne. Znowu jej przybyło parę kilo, chociaż grzyby ponoć nie są kaloryczne... Cóż, codziennie ją karmię grzybami, tymi na sytym oleju także...
A ona nie potrafi odmawiać... :-)