#5409
od kwietnia 2004
Taki miałam dziś obiadek. Zrazówka wołowa pokrojona na kotlety, pobita młotkiem, posolona i obrumieniona na smalcu (swojej roboty ze słoninki - delicje!), potem cebula w talarki, suszone lejkowce dęte, ziele angielskie i dusimy do miękkości (kruchości) mięsa. W miarę potrzeby podlewać wodą. Dusić, aż sosiku bedzie mało albo podprawić sosik mąką. Wedle uznania. Przed podaniem popieprzyć.
I do gorących ziemniaków, czy na przykład ryżu.
Do tego ćwikła albo buraczki na słodko na ciepło.
Po prostu palce lizać.
#3386
od października 2005
Wołowinę posoliłaś przed upieczeniem?
Nie mam lejkowca :-(
Szkoda, że nie zrobiłaś fotki chociażby gotowej potrawy :-(
Smakowicie opisane :-)
#5411
od kwietnia 2004
Tak, posoliłam te kotlety. A nie trzeba?
To ja mam coś lepszego dla Ciebie, Rysiu.
Pamiętam, jak moja babcia robiła zrazy po nelsońsku. W garze z grubym dnem układała warstwami kotlety wołowe, suszone grzyby, ziemniaki w krążki i cebulę pokrojoną w krążki, dodawała przyprawy i dusiła pod przykryciem na malutkim ogniu.
Szczegółów nie znam - byłam wtedy dzieckiem. Pamiętam, że było pyszne.
Chyba nawet próbowałam to robić, ale mi się przypalało.
Może by spróbować teraz?
#3389
od października 2005
Pewnie, że tak. Próbuj, ale zamiast wołowiny daj mięsko szybciej mięknące - filecik z drobiu ( indyka ) lub zająca :-)
Nie rozumiem jednak tej przekładki. Zrazy czy płaty mięsa, a może gotowe kotlety?
Jadłem swego czasu potrawę podobnie przekładaną ale z papryką. Tutaj jednak była warstwa mięsa wołowego mielonego. Też było pyszne, chociaż dałbym mniej pieprzu - tamto okropnie paliło :-(
Przepraszam - mięso wołowe pobite tłuczkiem.