vide: wątek
Pozdrawiam.
Podobno z czernidlaków można robić wszystko.
Jedno jest pewne nie można do nich pić alkoholu, bo zawierają substancje które w połączeniu z wódką wywołują silne zatrucie. Coś jak naturalny esperal. Właściwie to silne zatrucie to raczej nieprzyjemne objawy i nie ma długotrwałych skutków ubocznych.
Jedna znajoma czarownica używa czernidlaków w terapii antyalkoholowej i ma duże sukcesy. Podając czernidlaki wraz z innymi grzybami w potrawce wywołuj reakcje jak u psa Pawłowa. Delikwent nie chce po pewnym czasie ani grzybów, ani alkoholu. A w każdym bądź razie rzadziej.
Jeżeli chodzi o czernidlaka kołpakowatego - nie wchodzi on w interakcje z alkoholem. Ja jadam tego grzyba, jak flaczki. Podduszone z cebulką. Na rosole, z ugotowaną marcheweczką plus zasmażka na masełku i oczywiscie: imbir, pieprz i dużo majeranku. Tak samo robi się kanie. Pycha!
Takie "psie grzyby";-) (nic na to nie poradzę że tak się potocznie nazywają) znalazłem w dużej ilości w Lasach Chojnowskich w ub. niedzielę.
Dotąd jadałem je gotowane, tym razem obtoczyłem je w mące i usmażyłem. Smakowały zdecydowanie lepiej. Tyle że "schaboszczaka" nie da się z nich zrobić z powodów "geometrycznych". Trzeba rozłupać kapelusze na wąskie paski.
Cennym też dla mnie spostrzeżeniem było to że przetrwały 1 dobę przechowywania w lodówce. Tylko jeden sczerniał na końcach blaszek.
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
I tego zczerniałego już nie należy jeść.
Wiem, wyrzuciłem go w krzaczki na trawniku. Może coś tam wyrośnie za rok?;-)
Czy to zczernienie na końcu blaszek u jadalnych czernidłaków jest podyktowane względami estetyczno-smakowymi czy też raczej sensacjami żołądkowymi? - (nie mówię oczywiście o tych już rozpływających się).
Czernidłak jest super w occie!
Polecam - jem od wielu lat.
Smacznego
HODUJCIE CZERNIDŁAKI KOŁPAKOWATE!!!
Dwa lata temu zapomniało mi się o paru czernidłakach, gdy wyjąłem je z lodówki miałem w woreczku przecudnej jakości czernidło do butów.
Jednak rozrzuciłem to "czernidło" w na łączce w opuszczonym ogrodzie.
Rok temu było 3-4 sztuki. Zostawiłem w spokoju:-)
Wczoraj przeżyłem szok.
Ponad setka pięnych młodziutkich owocników:-)))
Tak wyglądają po wstępnym przygotowaniu do marynowania
Nigdy ich nie marynowałem, więc postąpiłem w trojaki sposób:
- część leciutko obgotowana,
- część tylko sparzona,
- część na surowo
Acha, kilkanaście lekko "podczerniałych" po lekkim obgotowaniu też zamarynowałem, w ramach doświadczeń kulinarno-zdrowotnych.
Już po obgotowaniu, te podczerniałe były całkiem niezłe w smaku:-)
Na pewno spróbuję. Sama na to nie wpadłam.:-o
Cieszcie się, bo mi nie pozwalają ich jeść.:- (( (
Maćku, czemu Ci nie pozwalają?
Bogdan!
Dzisiaj we Wrocławiu, na ul. Karmelkowej zaraz za kościołem przy drodze znalazłem kilkadziesiąt czernidłaków (kołpakowatych). Nie bacząc na zatrzymujących się przechodniów, którzy gapili się na mnie jak na narkomana - zatrzymałem się na poboczu na awaryjnych i zerwałem wszystkie, które się jeszcze nie rozpływały do woreczka.
W związku z tym mam do Ciebie, jako do uznanego hodowcy czernidłaków pytanie :)
Czy jest to dobry materiał na rozsianie po ogródku? Czy w tych małych będą wartościowe zarodniki? Czy rzucić je tak-o, czy poczekac aż się rozpłyną, rozmieszać z wodą i podlać ogródek?
Moja mama zgadza się na purchawki, gąsówki, opieńki, twardzioszki przydrożne, jednak mówi, że czernidłaków nie będę jadł. Nie rozumiem...
Pimpek! Na Karmelkowej??? Łaziłeś wczoraj po ścieżkach mojego dzieciństwa:-))))
Z tych czernidłaków masz już pełnowartościowe, dojrzałe zarodnki:-)
I Czekoladową wyjeżdżałeś do swojego Kłodzka???
Pamiętam Czekoladową brukowaną, z czasów gdy samochód był na niej wydarzeniem:-)))
Adminie, zaraz przestanę uprawiać prywatę i zaśmiecać forum wspomnieniami z dzieciństwa:-)))
Nadal jest brukowana, z tak podniesionymi krawężnikami, że w kałużach mogą żyć karpie.
Z wroc. pojechałem na Mokronoską i przez czekoladową wracałem do K-ka. Tak mi było wygodniej.
Czernidłaki są już pokrojene na kawałeczki i rozsiane po ogródku.
To napisz jakby w przyszłym roku coś urosło z tego "siania":-))
Nie "jakby", tylo "ile" :) Trzeba być optymistą :) Skoro Bogdanowi rosną setki a może nawet tysiące (a co!) to czemu mi ma nie urosnąć choć kilka? Mam nadzieję tylko, że nie jest za późno na zasianie czernidłaków. W każdym razie jutro jeszcze raz podskoczę na Karmelkową i jeśli wyrosły jakieś kolejne to je też zerwę. Tym razem tak jak pisałem wcześniej chyba poczekam aż się rozpłyną, rozmieszam z wodą i podleję ogródek.
No i już wyobrażam sobie jak udaję głupka, gdy moja mama będzie mnie pytać, czy mam coś z tym wspólnego :)
Zrób tak, zrób! To jest pyszne. Jak nie będziesz mógł tego przejeść, my z Anią Ci pomożemy. Zrobimy flaczki, usmażymy, zrobimy zupkę, a Ty tylko umarynujesz!
Potem wypijemy dobrego domowego winka, lub naleweczki (np. orzechówki) i nic nam nie będzie. Prawda Aniu?
Nic a nic:-))) Tylko nieco weselej niż bez naleweczki (że z zielonych włoskich orzechów??? taka?). Zmykam do domku, jutro popiszę o innych grzybkach, bo teraz padam na nos:-))
Z zielonych, włoskich. TAAAAKA!!!
Dobranoc.
PIMPEEEEK!!!
Baaaaardzo przepraszam:- (( (
Dopiero teraz zajrzałem do tego wątku, nie wiem jak to możliwe:- (
Nie wiedziałem nawet, że naciąłeś czernidłaków i jakieś dwie godziny temu wysłałem Ci maila o ich nowym pojawie.
Moje, te które tak obrodziły po dwóch latach były zapomnianą, płynącą mazią z lodówki, wyrzuconną na trawe w opuszczonym ogrodzie i na trawę pod wierzbami płaczącymi koło bloku:-)
Pimpek. Jeszcze raz przepraszam za brak odzewu na Twoje pytanie z 25 października:- (( (
Witam serdecznie.
Dość długo tutaj nie zaglądałam, miałam kłopoty z kompem:- ( No i proszę szok, około dwóch tygodni temu, w okolicach Puszczykowa k/Poznania, nazbierałam sporo KANI, ale o wiele więcej było CZERNIDŁAKÓW! Nie zbierałam ich z czystej niewiedzy:- (( (
~a tyle smakowitości można z nich zrobić~
Pozdrawiam i już czekam na następny sezon:-)))
Smażę to jak kanie, pije pod to wódkę (nawet dziś) i szlag mnie przez lat 11 (odkąd oficjalnie mogę to z wódką łączyć) nie trafił.
Dla ostrożnych i przestrachów - nie popijać, tak na początek, a potem :).. to już z górki.
Dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że mój ulubiony grzyb ( z Czasów dzieciństwa) nazywany jest w Polsce
CZERNIDŁAKIEM. Ja je znam pod nazwą PRZYDROŻEC.
Przysmażone na maśle z odrobiną soli, pieprzu, magi,
i słodkiej śmietany są niebiańską potrawą
Dzięki za typ o hodowaniu. Spróbuję.
czernidłaki, zawsze chcialem zjesc nawet ostatnio znalazlem ich spora kupke kilkanascie sztuk, ale juz (o kilka godzin za starych) niestety
Kiedys myslalem ze wszystkie reaguja z alkoholem, dzis wiem ze tylko jeden i to nie ten, szkoda ze tak szybko rozplywaja sie w niebyt
czernidłaczki rosną na trawniku przy mojej firmie. włosy mi się jeżyły jak widziałam kopiące je koleżanki (bo to "psiuchy"). resocjalizację przeprowadziłam zjadając na ich oczach - usmażone na masełku z cebulką i odrobiną kolendry (za drugim razem dodałam jajeczko). jek upewnieniły się, że przeżyłam okazało się, że tylko narobiłam sobie niepotrzebnej konkurencji.... :)
Takie niestety bywają koszty resocjalizacji:-))))