#4931
od kwietnia 2004
No więc zaczęło się tak, że wyrósł piękny trzęsak na pniu, który był przeznaczony do spalenia. Urwałam zatem.
I do kuchni z nim!
(Tu anegdotka rodzinna:
Mój syn do mojej Mamy
- Babciu, czy ty też jesz wszystko, co rośnie w lesie?
- Tak. Twoja mama ma to po mnie.
:-))))) )
Sparzyłam. Posiekałam. Spróbowałam: takie byle co. Posoliłam: takie byle co. Popieprzyłam: takie byle co. Dolałam galaretki octowej z grzybków marynowanych... Wymieszałam... Patrzę, a tu robi się piana. Wbiłam jajko. Ubiłam. Dodałam mąki, dosoliłam. I na patelnię z nim. Na masło.
Dobre. To znaczy sam trzęsak nie ma smaku, ale ta konsystencja dodała omletowi pulchności i miło się toto zjada.
Z sosem pietruszkowym (akurat mam dziś na obiad) całkiem przyjemna kompozycja.