Witam wszystkich.
Do dnia dzisiejszego myślałem, że wiem wszystko o grzybach. Ze smutkiem stwierdzam, że teraz wiem o wiele więcej.
Zatrułem się grzybem o nazwie goryczak żółciowy, który oficjalnie nie jest uznawany za trujący tylko niejadalny. Dostałem od kolegów wiaderko grzybów. Wszystkie wyglądały na koźlarze lub prawdziwki. Obrałem, wypłukałem, zaparzyłem i wrzuciłem do gara i gotowałem. Po ok pół godziny zadzwonił do mnie kolega, który te grzyby zbierał i powiedział, że mam je wywalić bo to borowiki szatańskie. Z co wiem to bardzo rzadki grzyb praktycznie nie występujący w Polsce. Podniosłem pokrywkę garnka powąchałem gotujące się grzyby i wziąłem na łyżeczkę odrobinę wywaru i dotknąłem językiem. Okazało się, że wywar jest gorzki. Wyplułem wszystko i wypłukałem gębę wodą i płynem do płukania jamy ustnej.
Od tej pory zaczęła się jazda...
Pierwsze objawy pojawiły się po ok 2-3 minut. Zacząłem wszystko inaczej widzieć. Mieszkanie, w którym mieszkam stało się jakby obcym miejscem. Rzeczy wyglądały zupełnie inaczej. Miałem zawroty głowy i odruchy wymiotne. Serce waliło jak głupie. Po chwili nastąpiło coś co nazywa się gonitwą myśli - natłok myśli o różnej maści, których nie sposób ogarnąć. Wyszedłem na dwór, gdy zdałem sobie sprawę, że to nie od spożycia tylko od wchłonięcia oparów wywaru do płuc.
Poczułem się lepiej ale nie całkiem dobrze. Usiadłem na sofie i wklepałem w google o objawach zatrucia grzybami i metodach postępowania. Było to dość ważne, gdyż mieszkam sam. Po chwili 'odboju' objawy wróciły z dodatkowymi 'opcjami': pojawiły się natrętne myśli pt: to mi nie przejdzie, zatrułem się itp. Zdrętwiały mi wewnątrz nozdrza, nie miałem czucia w twarzy, ustach, języku i polikach. Musiałem się dotknąć aby się przekonać czy mam twarz. Drżenie mięśni, panika, zawroty głowy. Wyszedłem na dwór i uwiesiłem się na bramie aby się nie osunąć. Po chwili troszkę przeszło. Po 10 minutach prawie całkiem. Nagle zauważyłem, że popadam w euforię - kąciki ust podnoszą się w górę, zaczynam się uśmiechać bez wyraźnego powodu. Wszystko wydaje się śmieszyć. Nie muszę nikomu mówić do zażycia czego podobne są te objawy. Samopoczucie wyraźnie się poprawiło. Czułem się dobrze ale spodziewałem się wszystkiego. Uczucie to minęło i zostało zastąpione innym. Otworzyłem klapkę telefonu i spostrzegłem, że widzę niezwykle wyraźnie. Nie wiem, czy dlatego, że do tej pory widziałem gorzej i wszystko wróciło do normy. Wyszedłem na ulicę - wszystko dookoła doskonale wykrawało się z tła: słupki z łańcuchami przy ulicy, pasy na jezdni, znaki drogowe. Trwało to z 10-15 minut i minęło. Wszystkie objawy ustąpiły po ok 2 godzinach. Do trzech godzin czułem się jeszcze nieswojo. Teraz jest ok i mam nadzieję, że tak zostanie.
Do tej pory nie wiem co mi się stało. Teoretycznie nietoksyczne grzyby okazały się być toksyczne. Uczucie zatrucia jest nie do pozazdroszczenia. Współczuję wszystkim, którzy tego doświadczyli. Uprzedzając możliwe pytania powiem, że nie ćpam i nie nadużywam alkoholu. Jeśli ktoś ma coś do powiedzenia w tej kwestii to proszę o wpis.
Pozdrawiam i ostrzegam.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f7/Tylopilus_felleus_060914c.jpg/800px-Tylopilus_felleus_060914c.jpg