Witam serdecznie wszystkich. Widze że sprawa tyczy sie owego grzybka, czy jak toto sie tam zwie... Otoż mam ciekawą wiadomosc dla was :) A mianowicie, mialem dziadka kiedys, ktory cierpial na niedowlad nog i stopniowo poglebiajacy sie niedowlad rak,w wyniku ciezkiej pracy w gospodarstwie i nadwyrężonego kregoslupa, gdzie owczesna medycyna nie zajmowala sie takimi schorzeniami i miala w glebokim powazaniu, jakiegos tam iksinskiego z Wólki, czy Pcimia etc. A że moja babcia pochodziła z rodziny, w ktorej kobiety bardzo dbaly o swoich mężczyzn, podchodzily bardzo powaznie do swoich obowiązkow domowych i dbania o wszelki ład, porządek w domu. Ważnym zatem bylo, aby każdy byl zdrowy, bo bez tego wiadomo, szczescia rodzinnego nie ma. I co ciekawe,jak czytam wasze posty, to zdumienie mnie ogarnia, ponieważ jako maly dzieciak, biegalem do ogrodu na polecenie babci i wedle ścislych jej wytycznych, przynosilem jej rozne specyfiki, w tym czesto tego wlasnie nadrzewnego grzyba. Moj dziadek tak jak wyzej wspomnialem byl przywiązany do lozka i nic w zasadzie sam nie potrafil zrobic, byl na stale uzależniony od pomocy innych, lezal tak 16 lat... Z tym że pod opieką babci, nigdy na nic innego nie chorowal, nigdy żadnych innych powiklan nie mial, cechowal sie wyjątkowo dobrym samopoczuciem, aktywnoscią umyslową i na przestrzeni tego okresu mial tylko 3 problemy ze zdrowiem, wstyd sie przyznać, ale to byly te chwile kiedy zostawal pod opieką moich rodzicow i moją... Bbcia nieraz chciala odwiedzic swoje rodzenstwo ktore mieszkalo daleko... I w tym czasie, zdazylo nam sie nieraz uchybic w naszych obowiązkach... Wtedy oczywiscie wracala i znowu biegalem po łące/ogrodzie za zielonym krwawnikiem, rumiankiem, piołunem, siemieniem lnianym zaś inne rośliny nazywane bylo z pokolenia na pokolenie innym, swoim prywatnym określeniem... Czesto i gęsto przynosilem jej tego Porka Brzozowego, pozostalych specyfikow nazwy juz nie pamietam, czasem cos sie przypomni jak czytam podobne artykuly :) Zeby babcia żyla... :) Ale niestety, przeprowadzilismy się wkoncu do Łodzi, babcia juz nie miala dostepu do ziol, a mieszkalismy w samym centrum miasta, rodzice pracowali i czesto nie bylo ich w domu, babcia miasta nie znala i raczej nie wychodzila gdzies dalej po za obręb bloku, nigdy nie mieszkala w takich wielkich skupiskach ludzi, przerażal ją ogrom takiej wielkiej agromelacji, dostala raka piersi i w wyniku przerzutów zmarla. Dziadek zyl jeszcze pare lat pod nasza opieką, ale marnial w oczach, brakowalo mu babci, wkoncu wylądowal w szpitalu, tam juz po 1 miesiącu nabawili go odleżyn do samych kości pośladkowych, na ktore w efekcie zmarl. Moj ojciec od tego czasu jest wrogiem szpitali i udowodnil im wiele nadużyć i jawnych zaniedbań w obsludze pacjęta. Ja na dzień dzisiejszy wiem że można wykorzystywać conajmniej dwa lub trzy grzyby nadrzewne z powodzeniem w leczeniu i poprawianiu ogolnej kondycji czlowieka, jego zdrowia fizycznego i psychicznego, robi sie z nich rożne wywary i wyciągi lecznicze, lub w postaci startej miazgi i wykorzystuje w polączeniu z innymi ziolami. Jednak dzialanie ich (niektorych ziol) potrafi być naprawde silne, ważna jest pora zbioru niektorych roślin, a nawet pora dnia, czy nocy, wiem że stężenie niektorych substancji bylo tak mocne że używlo sie tylko paru kropli. Co jest pewne, choroba żadna sie czlowieka nie ima. Teraz moge sie jedynie przyznac do tego, ze jednym z moich największych blędow z mlodzienczych lat, bylo za przepaszczenie tej wiedzy i nie utrwalenie jej w najmniejszych szczegolach... Ach... I jeszcze jedno... Wybaczcie mi rozmiar tej wiadomosci. To bylo tzw.szybkie przelanie mysli na ekran. :)