Ilekroć wychodziłem z kamienicy, zastanawiała mnie purpurowa "koniczyna" wypływająca spod płytek chodnikowych. "Poczekam, aż zakwitnie" - pomyślałem. No i stało się:
W sieci pisze, że szczawik rożkowaty to bękart tak wszędobylski, że nie wiadomo skąd pochodzi, z drugiej strony opisany został w naszej florze jako roślina rzadko zawlekana. A mnie nęka przekonanie, że już ją widziałem tyle razy w tylu miejscach. A oto, co piszą o nim (chyba) na jakimś forum ogrodniczym:
"Oj wiem coś na temat uciążliwości tego ziółka. Mnie zaszczepiono go w podarowanej mi roślinie ozdobnej, w domu. Teraz mam toto we wszystkich roślinach co jakiś czas. Późno się zorientowałam, co jest. Roślinka ta strzela nasionkami na duże odległości i początkowo miałam tego pełno na szybie i w okolicznych doniczkach."
Ten szczawik zasługuje na polską nazwę "rogaty", skoro taki z niego diabeł!
Czy istnieje istotna różnica między odmianą "atropurpurea" a "repens"?
I najważniejsze pytanie: roślina wędruje z ziemią ogrodniczą i obornikiem, ludzie walczą z nią z trudem na działkach. Mimo to nie słyszałem, aby był to gatunek inwazyjny. Z czego wynika ten paradoks?
(wypowiedź edytowana przez johnyd 13.lipca.2012)