Zarodniki są bardzo lekkie, przemieszczają się w powietrzu przy najlżejszych ruchach ośrodka/powietrza - ich rozmiar jest tak mały ze stosunek powierzchni (maleje z kwadratem promienia) do masy zarodnika (maleje z sześcianem promienia) jest pewnie taki, że gęstość powietrza jest wystarczająca aby uczynić opadanie pod wpływem grawitacji bardzo wolnym, wręcz zaniedbywalnym; może nawet wystarczają ruchy cieplne (ruchy Browna) aby się rozchodziły, ich stężenie jest więc +-niezależne od wysokości za to prawie proporcjonalne do odległości od porów. A że od porów do powierzchni kapelusza jest stosunkowo blisko to jest ich tam dużo.
Tyle dyletanckiego teoretyzowania - precyzyjnie musiałby się tu wypowiedzieć spec do tzw. "mechaniki płynów" ale pewnie wszyscy pracują dla wojska :)
Co do empirii - to zobacz na pierwszym zdjęciu mchy w otoczeniu, bliżej owocnika są też silniej oprószone.
Może jeszcze mają tu znaczenie mikrokonwekcyjne ruchy powietrza na styku ogrzewanej silnie i słabiej (bo zacienionej) powierzchni owocnika i pnia? Ale to znowu temat dla speca od mechniki płynów :)
Hipotez można generować sporo ale empiria jest do pobserwowania - im bliżej tym opad zarodników większy - nawet jeśli jest "pod górkę". Dobrze to widać na lakownicach (Ganoderma sp.) bo zarodnikują bardzo łatwo i obficie.
Co do gatunku to pewnie
hubiak pospolity (Fomes fomentarius)