Poniżej informacja o systemie robienia mikrofotografii przez okular mikroskopu aparatem z niewymiennym obiektywem jaki stosuje Witek Wójciak. Sporo jego mikrofotografii jest na grzyby.pl.
System Witka Wójciaka:
"
Zrobiłem fotkę tego uchwytu. [...] postaram się dokładnie opisać.
Układ jest taki jak na fotce z forum, z tym, że używam częściej prawego okularu gdyż lewym podglądam.
Jest to dosyć proste. Podawanie dokładnych wymiarów niema sensu, gdyż mało jest prawdopodobne by ktoś miał taki sam mikroskop i aparat. Wymiary trzeba dostosować do posiadanego sprzętu. Poza tym, nie każdy ma jednakowe możliwości zdobycia i obróbki materiałów. Możliwe jest też wiele podobnych rozwiązań, być może korzystniejszych w czyimś przypadku.
Uchwyt w zasadzie składa się z 4 elementów. Kostka (50x35x15 mm.), wykonana ze stopu aluminiowego (bardzo lekki, twardy i dobry do obróbki - kupiłem w sklepiku przy zakładach lotniczych). Na środku wywiercony jest otwór o średnicy równej średnicy zewnętrznej, tulei mikroskopu w której znajduje się okular. Z jednego końca jest szczelina aż do otworu i wkręt umożliwiający zaciśnięcie tej kostki na tulei. Z drugiego jest przykręcone dwoma wkrętami pod kątem ramię, (płaskownik 115x30x5 mm.) z takiego samego materiału. Jeden z otworów jest lekko wydłużony aby ten kąt dokładnie ustalić. Wynika on z tego, że mocowanie aparatu nie znajduje się dokładnie pod obiektywem lecz jest przesunięte (w moim przypadku w prawo), a jego wartość będzie zależeć od konkretnego modelu aparatu. Zmieniając ten kąt należy dokładnie ustalić współosiowość okularu i obiektywu w poziomie. W drugim końcu jest otwór a w nim wkręt do przykręcenia aparatu. Odległość otworu od kostki należy dobrać tak, by kostka znajdowała się +/- w połowie długości tulei, przy możliwie dokładnie zachowanej współosiowości (regulacja wstępna). Z wkrętem mocującym aparat może być problem ze względu na gwint, który musi być taki jak w aparacie. W moim przypadku, o ile pamiętam, gwint 1/4cala został wykonany na tokarce (nie każda może wykonać gwinty calowe). Na tym wkręcie, pomiędzy płaskownikiem a aparatem jest podkładka z teflonu, której grubość należy dobrać tak by zapewnić współosiowość okularu i obiektywu w pionie. Przy okazji wykonana jest tak, że zabezpiecza wkręt przed wypadnięciem po odkręceniu aparatu.
Całość należy założyć na tuleję okularu na ustaloną i zaznaczoną głębokość, zacisnąć, wsunąć okular i przykręcić aparat.
W moim przypadku okular z obiektywem jest na styk, bez jakiejkolwiek szczeliny, kadr w takim przypadku jest mniejszy niż pole widzenia mikroskopu. Aby fotografować całe pole widzenia należałoby odsunąć obiektyw od okularu (przesuwając kostkę), a powstałą szczelinę koniecznie zabezpieczyć czymś czarnym, matowym.
Drgania powodowane naciśnięciem przycisku w aparacie nie są problemem. Szybko się tłumią - 05 sekundy zwłoki rozwiązuje problem definitywnie.
Współosiowość okularu i obiektywu wbrew temu czego z początku oczekiwałem nie jest krytyczna. Nawet spore przesunięcia nie dają jakichś wyraźnych efektów ubocznych. Nie znam się za bardzo na optyce i nie wnikałem w szczegóły. Możliwe, że jakieś zniekształcenia są, lecz ich po prostu nie widać, ponieważ obraz z mikroskopu nie zawiera subtelnych szczegółów. Być może na innym sprzęcie będzie inaczej.
Największym problemem przy takim fotografowaniu są "śmiecie" nakładające się na obraz, niepożądane odbicia w soczewkach, powstałe w skutek niedostosowania mikroskopu i aparatu do takiej pracy. Oczywiście wzrokowo w mikroskopie, jak i na zwykłych fotkach jest ok i nie można w żaden sposób dopatrzyć się efektów, które widać potem na mikrofotce. Problem jest złożony, nie chciał bym tego dokładnie analizować, gdyż fachowcem w tym zakresie nie jestem. Różnie to wygląda w zależności od sprzętu, ustawień, treści obrazu (im mniej kontrastowy tym gorzej) i generalnie raczej niewiele można w domowych warunkach z tym zrobić. Być może dobry fachowiec znający optykę mógłby coś zaradzić (może jakaś optyka korekcyjna pomiędzy okular a obiektyw). Na razie wspomagam się obróbką fotek w komputerze. Można tym sposobem uzyskać zadowalające wyniki, ale jest to czasochłonne.
Taki uchwyt daje przede wszystkim wygodę, szybkość montażu, (szczególnie odczuwalne, gdy przeglądając coś uznamy, że należało by zrobić fotkę, dwie) i powtarzalność skali odwzorowania.
Początkowo miał być tylko tymczasowy, dokąd nie wymyślę czegoś doskonalszego. Jako, że zasadniczy problem pogarszający jakość fotek jest gdzie indziej, okazał się w tej sytuacji zupełnie wystarczający i używam go kilka lat.
I jeszcze jedno - problem, który ujawnił mi się w trakcie, a którego się nie spodziewałem. Fabrycznie żarówka mikroskopu zasilana jest poprzez regulator jasności, ale bez stabilizacji. Przy obserwacji wzrokowej to zupełnie wystarcza, jednak przy fotografii wahania lub zakłócenia z sieci zasilającej wprowadzały w błąd automatykę aparatu, która dziwnie reagowała. Powodowało to nieudane fotki i konieczność dodatkowych korekcji ustawień w aparacie. Uporałem się z tym wbudowując do fabrycznego zasilacza regulowany stabilizator (impulsowy pwm.), co definitywnie rozwiązało problem.
"