Piotrze, wstawiam makro, choć bardzo słabe, jak zwykle moje zdjęcia. Wymiarów zarodników nie zapisałam, bo, jak sam stwierdziłeś, idealnie pasowały do tych z klucza, a teraz ich nie pamiętam :-( Jak będę miała więcej czasu, zrobię preparat z suszka i napiszę (pewnie to będzie w następnej pięciolatce) ;-)
Muszę przyznać, że choć nagówienny, to ładny grzybek. Dobrze, że nie musiałam go osobiście wygrzebywać ;-)
"...ale nieco obrzydliwego" Kiedyś, dawno temu, Pimpek opisywał pozyskiwanie owocników z ludzkiej kupy. Doświadczyłem parę razy i jak ktoś nie ma silnej potrzeby, to proponuję omijać szerokim łukiem :-D Pamiętam też, jak kiedyś pisałem, że u roślinożerców to kawa, papieros i kupka z grzybkami... i nic się nie kłóci :-D
I ja pamiętam, to było wtedy, kiedy Beata o mikroskopie myślała jak o samolocie i dziwiła się, że ja ciągle grzebię w tym guanie hodując małe Coprinus. Myślę, że obrzydzenie z czasem też jej minie :D