Jeden owocnik na skraju lasu, na starej porębie, na której coś tam znów robili, ale jej nie obsadzają na nowo. Kapelusz w tonacji brudnoróżowej, z beżem i szarościami, nierówno zabarwiony, plamami, jak u Picassa ;-) , brzeg znacznie jaśniejszy, Miąższ dość zwarty, w lesie zapachu nie czułam, ale od połowy kapelusza, którą nastawiłam na wysyp, w domu poczułam zapach bardzo przyjemny, grzybowy (nie było w nim kokosa ani jabłka), taki jak świeży, młody maślaczek. Na przekroju barwa niezmienna, ale na drugi dzień miąższ lekko pożółkł, blaszki też, ale lekko. Blaszki dość gęste, z gładkim ostrzem, przyrośnięte, niektóre lekko zbiegające ząbkiem, kilka rozdwojonych. Trzon zwarty, bez komór. Smak dość ostry, ale po chwili dopiero i nie bardzo długo utrzymujący się na języku. Skórka kapelusza odchodziła lekko do 1/3 obwodu, śluzowata (mokro było). Wysyp całkowicie biały. Dopiero pod lupką i w słońcu zobaczyłam, że w ogóle był. Teraz kilka kiepskich fot.
g