#1570
od kwietnia 2001
Nie za bardzo mam to gdzie umieścić (grzyby.pl, atlas-roslin.pl to nie ta dziedzina) więc umieszczam to tutaj, jako ciekawostkę dla ludzi o mocnych nerwach.
Po kolei. Najpierw (trochę przed 2002 rokiem) przypadkiem oglądałem w telewizji jakiś (bodaj brytyjski) film przyrodniczy, w którym pokazywano cykl rozwojowy dość osobliwego pasożyta. Żywicielem ostatecznym były ptaki, a pośrednim ślimaki. Jaja pasożyta dostawały się do ślimaków wraz z odchodami ptasimi.
W mniej banalny sposób cerkaria dostawały się ze ślimaków do ptaków.
Otóż w ciele ślimaka tworzyły się wydłużone, robakowate, zielono paskowane Twory, które umieszczały sie w pobliżu głowy ślimaka, wypuklając jego powierzchnię na podobieństwo grubych robakowatych czułków.
Co najgorsze przez czułki owe przebiegały robakowate skurcze, sprawiające wrażenie pulsacji (wraźenie potęgowane przez paskowanie).
Owe pulsacje były w owym programie pokazywane w powiekszeniu, długo a namiętnie - sprawiały wielce odrażające wrażenie - Obcy przy nich to milusińscy.
Owa pulsacja i wygląd mają przyciągać ptaki, które wydziabują wystające ze ślimaka, pulsujące, sporocysty imitujące tłuste robaki.
Co lepsze ślimaki trafione tym pasożytem głupieją i wchodzą na szczyt badyli gdzie trwają z pulsującymi wyrostkami do smutnego (dla nich) końca.
Na początku czerwca 2002, przypadkiem, w dolinie Bystrzycy, na granicy Wrocławia, na miejscami podmokłej łące, na szczycie badyla Scrophularia nodosa (trędownik bulwiasty) znalazłem ślimaka (błotniarka jak mniemałem) z rzeczonym pasożytem.
Na szczęście kamery nie miałem, aby zrobić odrażający film, jednak aparatem fotograficznym to i owo ująłem.
Zdjęcia będą w kolejnym poście. Wrażliwi niech nie oglądają.
Finał. Latem 2006 roku, przypadkiem, przeglądając Przyrodę Sudetów Zachodnich znalazłem artykuł na temat tego pasożyta:
Okulewicz J., Borkowski A. Ein neuer Standort von Leucochloridium paradoxum. Przyroda Sudetów Zachodnich t.4(2001): 77-80
okazuje się że jest on dość rzadki.
Google na polskich stronach, poza cytacjami nielicznej literatury, też nic nie pokazuje.
Więc daję info tutaj. Niech będzie. Może ktoś jeszcze go zuważy i nie ominie?
Spotkałem to przed laty nad Jeziorem Zbąszyńskim. Z tego co pamiętam, nie były to akurat błotniarki, tylko lądowe - bursztynki- bodajże. Przez blisko 15 lat spędzałem tam wakacje, brodząc całymi dniami wzdłuż tamtejszej linii brzegowej w pogoni za wzdręgami, leszczami etc. Na bagnistym brzegu, trzcinowiska obfitują w bursztynki, zwłaszca po deszcu. Nie wiedziałem wtedy cóż to takiego ale również kiedyś w mediach trafiłem na to zjawisko i byłem wielce zdziwiony, gdyż myślałem, że to jakiś rzadki gatunek ślimaka ;)
U Ciebie to też nie jest błotniarka (dopiero teraz widzę Twoje zdjęcia. To chyba również bursztynka - ślimak lądowy). Dodam tyko, że mój okaz miał czułki w innej kolorystyce - z grubsza - biało-czerwone.
Czegóż to natura nie wymyśli. Ja osobiście nie widzę w tym nic obrzydliwego - wręcz przeciwnie, bedę oczekiwał kolejnych takich niesamowitych relacji.
A może by otworzyć jeszcze jeden dział np. "Osobliwosci przyrodnicze"
#2423
od września 2004
Milusie ;-)
Ślimak rzeczywiście lądowy - spotkałem kilka razy.
Ślimak powinien mieć dwie pary czułek - jedne typowo dotykowe - to pewnie te masz Marku na myśli, no i drugie - na nich osadzone są oczy.
Z tego co widzę, to pasożyt wrasta w tą drugą parę - na ostatniej fotce nawet widać oko...
#1573
od kwietnia 2001
dzięki za objaśnienia, właśnie wydawało mi się, że ślimaki mają jeszcze takie maciupkie czułki, poniżej tych zasadniczych, ocznych
dzięki też za wyjaśnienia odnośnie "błotniarki"
#945
od kwietnia 2006
Kiedyś się o tym uczylem, ale kiedyś :) Na oczy nie widzialem, za to dalem link do znajomej ślimakolożki i mam nadzieję, że się odezwie na forum i coś więcej opowie :) Dla mnie też jest to bardziej fascynujące, niż obrzydliwe. Zmienilbym pewnie zdanie, gdybyś zamieścil zdjęcie, na którym jakiś ptaszek konsumuje namiętnie te sporocysty :)