> MZ: Jak jednak później chronić gatunek, gdy każdy przyłapany powie, że on sobie go (owocnik)do domu zaniesie tylko, by zarodniki wysypały do rozsiania...?
Równie dobrze może powiedzieć, że bierze cały owocnik, żeby go oznaczyć. Z tego co przeczytałem w Waszych wypowiedziach jest to zgodne z prawem, albo ściślej - konieczne pomimo może niejasnego sprecyzowania w przepisach.
> Wiadomo, że nie jest Pan zagrożeniem dla czarki poprzez wyższy od przeciętnego poziom uświadomienia
Dziękuję za tak daleko posuniętą, acz nie potwierdzoną dla Was, kurtuazyjną grzeczność :)
> BW: Czyli lepiej nie zagrzybiać trawnika purchawicą olbrzymią? :-)
Dlaczego nie? 1. Nie jest to chyba zakazane. 2. Gatunek się namnoży i dzięki temu może kiedyś zniknie z rejestru zagrożonych. 3. Dzieciaki będą miały frajdę z deptaniem ich i rzucaniem się dymiącymi bombami. 4. Różne ludzie sadzą w ogródkach i na trawnikach bzdety, czemu nikt nie kwapi się do tego, żeby zawalić trawnik kłodami drewna i gnojem i chodować grzyby? Przecież są takie ładne :)
Moje stanowisko w sprawie ekologii w tym ochrony gatunkowej. Nie zrywać nic bez potrzeby, jeśli zrywać tylko to co pospolite, jeśli coś niepospolite i jest to możliwe - sprawić aby było pospolite, czyli, jak się właśnie dowiedziałem - można ładnie grzybom pomóc przez zrobienie płukanki zarodnikowej i wylanie jej na odpowiedni grunt. Czy ktoś może coś więcej powiedzieć o technologii wypłukiwania zarodników oraz przechowywania płynu? Nie chcę rozmnażać póki co smardzy, ale krew mnie zalewa i zazdroszczę Wam jak licho, jak widzę całe drzewa porośnięte zimówkami, których w ciągu około 20 godz. w ostatnim miesiącu znalazłem może 30 sztuk. Nie wspomnę już o uchach bzowych, których jeszcze nigdy nie spotkałem chociaż rozglądam się gdzie się tylko da i co tydzień penetruję nowe lasy, rumowiska, zarośla - wszystko.