• jak przekonać rodzinę do zakupu aparatu cyfrowego
Jestem chyba pod wrażeniem aparatu no i Twojej Krzysztof ręki :-)
Winietowania nie widzę, ale nie dostrzegam również zniekształceń linii prostych (przypiszmy to jednakn mojej nieumiejetności patrzenia) :-)
Cóż, ta cena aparatu i te możliwości pociągają mnie więcej niż bardzo.
Pytanie mam, może nie o użytkowniu, ale w tym wypadku bardzo istotne :-)
Proszę mi podać w punktach 10 powodów, które pozwolą przekonać moją żonę, że taki aparat jest w domu wręcz niezbędny, i o wiele bardziej wskazany niż nowa pralka (stara "bąbelkowa" ma się całkiem dobrze, jest wręcz prawie niezawodna - tylko stylistyka przez te dziewięć lat się nieco zmieniła) :-)
#150
Bogdanie - podpowiadam...Kupisz nowy aparat zamiast nowej pralki i od tego momentu Ty będziesz robił domowe pranie w starej...
:o)
#125
Kobieca perfidia w radzie Elwiry :)
Pachnie mi to przekupstwem, poza tym cena przekonania jest zbyt wysoka :).
Mogę doradzić, że teoria jest taka, że lepszy jeden mocny argument (ewentualnie w zapasie ze dwa dalsze) niż 4 lub 10.
Wśród wielu argumentów z definicji znajdują się słabsze i w negocjacjach oczywiście druga strona się na nich skupi.
Druga zasada, to argument powinien być mocny (trafiający) drugiej stronie do przekonania, a nie mocny dla Ciebie.
Innymi słowy nie to co ciebie przekonuje jest mocnym argumentem, a to co pasuje do modelu świata, wartości i przekonań drugiej strony - czyli ją dobrze przekonuje. W tym wypadku wygrywasz jeśli nie tylko wydaje się Ci ale naprawdę "znasz żonę" :)
Niestosowanie się do tych elementarnych zasad jest nagminne. Stąd moja dobra rada :)
#626
Dawno to już było, nawet bardzo dawno.
Jako młody jeszcze żonkoś, zakupiłem w trudnych latach siedemdziesiątych XX wieku pralkę automatyczną, aby ulżyć w pracach domowych mojej małżonce.
Pod jej nieobecność chciałem zrobić przyjemność i uprać w niej kilka rzeczy. Wybrałem sweterki, bluzeczki, różnej maści węłnę i bawełnę. Zadałem wymagany detergent, ustawiłem programatorem zakres prania z gotowaniem i zająłem się swoimi sprawami. Pralka wszystko starannie wyprała, odwirowała i zakończyła pracę tuż przed powrotem małżonki z pracy.
Było to moje pierwsze i zarazem ostatnie pranie.
Wszystkie mohairowe sweterki nadawały się później doskonale na filcowe podkładki pod mebelki.
Od tamtej pory obsługuje wyłącznie swoje sprzęty.
#126
A to jest z kolei męska perfidia, Elwiro.
Kosztem kilku moherowych swetrów można zapewnić sobie spokój z praniem na całe życie
:)
Teraz męska połowa świata * mnie za zdradę męskiej solidarności - demaskację męskiej perfidii.
:)
Spokój w powyższy można sobie zapewnić przy odpowiednio łagodnej żonie.... Marek K. miał wyraźnie szczęście....
Niektóre paskudne żony nie wierzą, że trafił im się "egzemplarz praniowo niewyuczalny"
:-))
#627
Z pełną szczerością. Chciałem dobrze, wyszło nie bardzo.
Musiałem jednak ponieść konsekwencje w postaci zakupu nowych sweterków i bluzeczek, co pomogło ocieplić klimat i wesprzeć wyrozumiałość żony. Koszta musiały być!
Na marginesie. Technicznie, pralka przeszła test w zakresie pełnego programu na piątkę.
#151
A ja uwierzyłam w męską niewyuczalność gdy mój mąż podczas mojej nieobecności (wyjazd) usiłował sobie usmażyć jajecznicę na zwykłej patelni bez tłuszczu (pominę może tuzin spalonych czajnków w ubiegłym roku). Poza tym od X lat uważa, że spódnica i sukienka to jest to samo i to mu już chyba zostanie...
To jest tylko potwierdzeniem mojej dobrej rady. Bogdan upierze żonie sweterki wg "przepisu" Marka K. i w rezultacie bęzie miał i aparat i pranie z głowy....
:o)
Pozdrawiam :o)
Każda dziedzina wymaga "ociupunę" obeznania - czy to fotografia, czy też pranie bilizny w połączniu z "moheirowymi" sweterkami.
Pralka to w końcu też automat, co jej każesz to robi, aparat foto też może być (jest) automatem - co mu każesz to robi :-)
Samo pranie w automacie jest rzeczą prozaiczną, wkładasz i wyprane.
Fotografowanie też jest rzeczą prozaiczną - "cpykasz" na spust migawki i masz zdjęcie.
Wkładasz do pralki białe, koronkowe stringi żony, do tego czarny "mechaty" płaszcz, na dokładkę dwudniowe skarpetki :-)
Robisz zdjęcie pod słońce - niby coś tam widać.
W jednym i drugim przypadku efekt jest ten sam :-(((
Argumenty "za aparatem..."
1. Pralka już jest - dobrego aparatu nie ma.
2. Dobry aparat to wydatek jeden na kilka ładnych lat - tym samym zaprzestanie marudzenia (sugerowania co czas jakiś), że "przydałoby sie kupić". A po aparacie - jak najbardziej - nowa pralka za czas jakiś.
3. Brak aparatu powoduje frustracje. Frustracje mają bezpośrednie przełożenie na samopoczucie. Samopoczucie oddziałuje na jakość kontaktów z najbliższymi. A te powinny być jak najlepsze. Ergo - aparat jest po prostu niezbędny.
4. Dobry aparat w rodzinie to ogromne możliwości utrwalania wszelkich ważnych dla rodziny momentów. Koszty ekspolatacji zwracają się bardzo szybko, a swoboda fotografowania powoduje, że można korzystać w sposób prawie nieograniczony nie martwiąc się o filmy, koszty wywołania itp. Czyli jest to praktycznie wydatek jednorazowy ucinający marudzenie o "zabawkę", co daje żonie "świety spokój".
5. Zdjęcia "rodzinne" są na tyle proste do zrobienia, że wszyscy członkowie rodziny mogą je wykonywać (jeśli tylko mają już siłę utrzymac aparat w rękach). Czyli jest to sprzęt ogólnego dostępu i służy kilku osobom, więc zakup jego nie jest podyktowany tylko egoistycznym pragnieniem posiadania.
6. Aparat może wpłynać na rozwój córek w dużo wiekszym stopniu niż nowa pralka.
7. Aparat może dostarczyć żonie dużo więcej zachwytów nad urokami świata tego niż nowa pralka
8. Patrzenie na świat przez obiektyw jest dużo bardziej interesujące niż oglądanie nowej pralki w łazience.
9. Dzieki aparatowi człowiek ma dużo więcej pretekstów do wspólnych wycieczek niż dzięki nowej pralce.
10. Jest lżejszy od pralki i można go wziąć ze sobą na wakacje.
11. A żony Krzysia K. nie trzeba było przekonywać (argument ostateczny i poniżej pasa)
czy mam pisać dalej???????
#152
Aniu, rozbawiłaś mnie do łez....
:o)
Twoje argumenty są nie do podważenia!
#127
Tak, to co zaprezentowała Ania to wyższa szkoła jazdy - tak naprawdę jest tam 1 i 1/2 argumentu (coś w rodzaju "pralkę już mamy a aparatu nie i da on dużo frajdy") połączony z nieco stonowanym szantażem (pkt. 3, "święty spokój").
Myśle, że dobrze wymyślone.
Wyższa szkoła jazdy pokazana przez Anię polega na opakowaniu tego - odpowiednio podany taki ciąg (nawroty, elementy humorystyczne-rozbrajające) powinien oszołomić i usunąć wszelki opór przekonywanego (nie wiem co w danym przypadku celnie trafi do wartości przekonywanego - może "edukacja" (pkt. 6, 5), może można dodać, że lepiej aby dzieci trzymały w ręku aparat niż puszkę z piwem).
:)
pkt. 3 szantaż??? intencje były inne...... :-)))
jeszcze
pkt 12. W wychowaniu współczesnych kobiet (te córki mam na myśli) pralka jest demoralizujacym sprzętem utrwalającym kulturowy "domowy wizerunek kobiety - gospodyni" natomiast aparat to sprzęt, który daje nowoczesnym kobietom możliwość odkrycia w sobie zainteresowań daleko wykraczających poza granice domu, rozwija je w dużo większym stopniu niż pralka....
P.S. Gdyby żonie potrzebne były argumenty w drugą stronę to służę również :-)))
#629
W rzeczy samej.
Uciekł tu pewien wątek pomniejszania wełnianych części garderoby w wyniku działania pełnego programu z gotowaniem.
Zapewniam. Efekt rewelacyjny. Można się rozbawić. Śmiech, humor i ubaw, przeradza się niekiedy we łzy i nawet oznaki wściekłości.
Później przychodzi smutek po stracie, ale w końcu powraca uśmiech przy nowym sprawunku.
Stare idzie w zapomnienie, chyba ze komuś przyjdzie do głowy, ubrać lalkę w super pomniejszony sweterek. Tamto może wtedy powracać, więc proponuję raczej podkładki pod mebelki.
Dziękuję za wszelkie rady i sugestie - mogłem się z nimi zapoznać dopiero dziś.
Przypuszczam (a może mam wrażenie?), że swoją żonę znam bardzo dobrze, i tą wiedzę (w pewnych, newralgicznych sytuacjach) wykorzystuję stanowczo, konsekwentnie może nawet wręcz perfidnie ale... skutecznie :-)
Tak się dzieje w ostatnich dniach w związku z zakupem samochodu. Ponieważ samochód to nie wydatek rzedu paru tysięcy złotych, pomysłów na markę, model i rocznik od ponad dwóch miesięcy było bardzo dużo - niektóre w wydaniu żony dla mnie wręcz niedorzeczne.
Jednak prawie od początku byłem "nastawiony" na jedną markę i model.
Nie było to "ślepe nastawienie" a raczej przeczucie i wiara, że takie auto będzie dla nas najlepsze. Starałem się to przeczucie popierać informacjami (opiniami) z internetu i rozmowami z użytkownikami różnych marek samochodów.
Cóż, posuwałem się drobnych szantażyków typu: -Kochanie, jeżeli weźmiemy to co Ty proponujesz to odpowiedzialność za późniejsze efekty spada na Ciebie! Czy jesteś w stanie udźwignąć to brzemię?
(gdy żona przychodziła z wątpliwą rewelacją po rozmowie z kolejną koleżanką lub kolegą).
W pewnych sytuacjach i w dobrej wierze staram się wykorzystywać znajomość charakteru i psychiki żony - jak w przypadku rzeczonego samochodu.
W przypadku tego aparatu (na który ciągle mam przeogromną chętkę) staram się tego nie robić, bo mam świadomość, że mogę się tej chętce oprzeć, mogę czekać (bez wyraźnych negatywnych wpływów na na moją psychikę :-) z powodu braku tegoż aparatu.
(wiadomość edytowana przez Bogdan 21.Stycznia.2005)
#154
Oj Bogdan...rozbudziłeś moją ciekawość (wiem, żę to pierwszy stopień do piekła)....mogę wiedzieć jaką markę samochodu wybrałeś???
Bo ja....lubię samochody...
:o)
Ford Mondeo Kombi rocznik 1998.
Zaczynaliśmy od rocznika 1994, ale apetyt (rosnący w miarę jedzenia) i chyba rozsądek doprowadził do rzeczonego 1998 - jedyne obawy jakie mam to silnie rozbudowana elektronika, a tym samym bezradność w razie awarii w trasie.
Tak naprawdę pierwszym bardzo poważnym zamiarem był WV Passat rocznik 1986 co w porównaniu do dotychczasowego Mercedesa "beczki" 1981 roku wydawało się poważnym skokiem do przodu. Przez przypadek Passat znalazł innego właściciela - z czego bardzo się cieszę :-)
Moje podejście do samochodów jest bardzo praktyczne, można powiedzieć "olewawcze" :-(
Samochód ma jeździć, a jego walory estetyczne odgrywają bardzo niewielką rolę.
Na szczęście :-) dużo ma tu do powiedzenia żona, więc stan wizualny był brany na równi ze stanem technicznym.