Znalazłem je 30 sierpnia w parku przy klasztorze (w tym samym miejscu, co
Cordyceps militaris i jego oczywiście zostawiłem na później, bo myślałem, że to jakaś spleśniała
Clavaria i w tym wypadku
Psilocybe było czymś o wiele ciekawszym). Były tylko trzy owocniki - dwa na zagrzebanym w mchu kawałku jakiejś gałęzi (odciętej sekatorem) i jeden mały na kawałku jakiejś trawy.
Kapelusz higrofaniczny, blednie od brązowopomarańczowego do ochrowego, z białymi resztkami osłony (utrzymują się zwłaszcza na brzegu), lekko bruzdkowany na brzegu (mniejszy owocnik), powierzchnia lepka. Kapelusz większego owocnika miał 1 cm średnicy.
Blaszki początkowo koloru beżowego? (kawy z mlekiem? nie wiem jak to nazwać) potem brązowieją, po wysuszeniu ostrze wyraźnie jaśniejsze. Na trzeciej fotce blaszki większego owocnika.
Trzonek z białymi łuseczkami (resztki osłony), brak pierścienia, strefa pierścieniowa, powyżej której nie ma łuseczek zaznaczona bardzo słabo.
Z klucza po cechach makro wyszło mi, że to
Psilocybe crobula, pozostaje jeszcze sprawdzić mikro, ale mimo to jestem przekonany, że to właśnie ten gatunek ;-)))