Raczej tak ale dla pewności niezbędny mikroskop:-(
Ja swoje wysłałem do Ani i jak sprawdzi(5-10 lat) to wtedy zgłoszę:-)))
Dziękuję, te 5-10lat- kiedy to było? Teraz pewnie więcej?...
dlatego warto się zastanowić czy zamiast czekać, zaopatrzyć się we własny mikroskop :)
Ostatnio z rozmowy z Ania wynikło, że odrabia lekcje sprzed 5 lat.
Teraz ma ponoć coraz większe zaległości więc stąd ta rozbieżność 5-10 letnia.
Nie ładnie tak obgadywać kogoś podczas jego nieobecności ale sama sobie winna. Ciągłe wyjazdy i wyjazdy, więc nic dziwnego, że ma cholerne "tyły" w GREJ-u:-)))
Propozycja Jakuba jak najbardziej:-)
Ciągle są jednak ważniejsze wydatki a kupić jakąś "taniochę" i później sie męczyć z tym "badziewiem" całe życie to nie dla nas:-))
Prawda Piotrze???
Mikroskop to przecież nie żona, że w każdej chwili można zmienić:-))))
Jeśli tylko Ania obsługuje GREJ, to po tym roku, gdzie zgłoszeń jest dużo, opóźnienia będą...trudno przewidzieć jakie.
Żony: ładnie, ładnie...???
Co do mikroskopu. Nigdy się w to ''nie bawiłem". Wykształcenie mam w zupełnie innym kierunku. Czy tego da się nauczyć? Gdzie szukać porady co do kupna mikroskopu i późniejszego rozpoznawania okazów? Proszę o poradę.
No właśnie Jakub...moja przesyłka doszła? :-)
Od niedawna współkustoszem GREJ-a jest Błażej Gierczyk, który przejął oznaczenie czernidłaków i czubajek i pokrewnych. Błażej od kilku lat też odciąża mnie z pracy redakcyjnej (czasochłonna dziabdzianina) przy pisaniu wyciągów z rejestru (w formie papierowej funkcjonują w obiegu danych mykologicznych). Więc taka sama nie jestem :-) Ale i tak pracy jest więcej niż mi się wydawało, że będzie :-)
Co do mikroskopowania - trzeba sprobować. Jest trochę pasjonatów, którzy oznaczają sprawnie choć z zawodu są np. kucharzami (jeden z amatorów na Słowacji lub w Czechach - nie pamiętam nigdy).
Mirku myślę, że z bruzdniczkiem uporam się prędzej, jak w końcu siądę do mikroskopu i przesłanych suszków.
Niby wróciłam (Mazury w jeden dzień). Ale ... przygotowuję wystawę w moim miasteczku - Kościanie. Po najbliższym weekendzie - przerwa w wyjazdach do początku listopada :-)) Uff :-)
Oj, Aniu nie myśl tylko że te gadanie to było coś w rodzaju ponaglania.:-)
Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z tego ile to wszystko pochłania wolnego czasu. Nawet 48-godzinna doba niewiele by tu pomogła.
Mi tez juz się biurko zapełniło suszkami i nie wiem kiedy zrobię z nimi porządek.
Zimowe wieczory są dłuższe więc wszystko wyprostuje się.
Pozdrawiam wszystkich zapracowanych:-)))
Mirku zaobserwowałam, że z wiekiem pogłębia mi się ... roztargnienie ;-) Więc wszelkie przypomnienia są bardzo pożądane :-)))