W liściastym lesie - brzozy, dęby, jesiony, itd. znalazłem rodzinę jednolicie zielonych grzybków z oszronionymi kapeluszami i trzonami. Kapelusze z małym garbkiem i lekko podwiniętym brzegiem. Blaszki dość elastyczne, gęsto upakowane. Najmniejszy miał średnicę około 1 cm, największy około 5. Bardzo ładne, mięsiste grzybki i ten wyraźny zapach. Podpowiedzcie, proszę - co to jest?
Może to był pierścieniak grynszpanowy
(Stropharia aeruginosa)???
Ale ten zapach... coś mi tu śmierdzi :)
Skórka była sucha, czy śluzowata?
Też mi pasuje do grynszpanowego.
Czy miały pirścień?
Jeszcze jedno: Dużo pomógłby wysyp zarodników, powinien być purpurowobrązowy.
Lejkówka wonna :-)) Tak sadzę. Przydałby się kolor blaszek i ta obecność (lub nie) pierścienia.
Racja, młoda l. wonna może mieć garbek...
no i zapach by się zgadzał :)
Garbek jak garbek - te zarodniki ważne :-)))
Dziękuję za szybkie odpowiedzi. Pierścienia nie ma. Blaszki w kolorze reszty - tak, jak napisałem. Rzeczywiście podobna do lejkówek. Taki sam sposób łączenia się blaszek z trzonem. Kiedy się coś wysypie, to poinformuję. A tę lajkówkę się je?
Z pewnością nie jest to pierścieniak. Te zbierałem do dekoracji niejednokrotnie.
Nie je się, z powodu zapachu, ale nie jest trująca. Jak chcesz, możesz spróbować.
Lejkówkę wonną można zjeść, ale smak ma taki niespecjalny - anyżkowy. Jak już urwiesz - dodaj do reszty grzybów. Nie zaszkodzi Ci. To jest tak, jak z gąsówką nagą, lub jabłkowym piwem. Pierwszy kęs,łyk - pyszne, drugi - może być, trzeci - ohyzda!
Dziękuję bardzo. Z pewnością spróbuję.
Wysypały się zarodniki. Są bladokremowe. Znalazłem też opis w atlasie Davida Peglera (Larousse) i już nie mam wątpliwości.
Wysypały się zarodniki. Są bladokremowe. Znalazłem też opis w atlasie Davida Peglera (Larousse) i już nie mam wątpliwości.