Marku, bardzo trudno jest mi zrozumieć wiele z tego co tutaj piszesz. Nie łapię powiązań jakie przywołujesz. Te wszystkie wielkie kwantyfikatory jakie stosujesz i prawady jakie lansujesz przerastają możliwości mojego pojmowania. Odniosę się więc wyłącznie do tego co skierowałeś bezpośrednio do mnie.
Jakie to "stanowisko, z którym trudno się zgodzić" powieliłem (i za kim?) w swojej wypowiedzi?
Trudno Ci się zgodzić, że "pyłkoświństwka" to jest nazwa nie do przyjęcia?
Jako jej autor masz prawo być do niej przywiązany, rozumiem to.
Używając w tytule wątku wymyślonej przez siebie polskiej nazwy wywołałeś temat ale z całą pewnością nie zachęciłeś mnie do tworzenia polskich nazw. Wręcz przeciwnie. Nie mogę przyjąć Twojej argumentacji, że prowokacja jest tutaj najlepszą drogą i dobrą reklamą. Wprowadzenie do obiegu takich jezykowych śmieci jak "pyłkoświństwka" jest moim zdaniem działalnością niedopuszczalną i szkodzi podnoszonej przez Ciebie sprawie. Zamiast pobudzić innych do twórczego wysiłku ośmieszyłeś ideę. Trzeba było wymyślić nazwę ładną, zgrabną, dobrze brzmiącą i oddającą istotne cechy grzyba. Wtedy miałbyś prawo nazywać się orędownikiem tej sprawy, a tak jesteś raczej jej grabarzem. Nie obawiasz się, że za Twoim przykładem pójdą inni i zaleją, na początek internet jako najłatwiej dostępne medium nazwami, których normalny człowiek nie potrafi wymówić, nie mającymi nic wspólnego z danym grzybem i jego charakterystycznymi cechami. Tworzonymi tak dla prowokacji. Bedziesz miał upragnione nazwy polskie w dużym wyborze. Same "bleblegrzybki bylejakie" i "stęchśmierdziostki wykęcoryjne".
Naiwnością jest oczekiwanie, że wymyślenie nazwy głupiej sprowokuje do wymyślenia mądrej na jej miejsce. Moim zdaniem pobudzi tylko do stworzenia kolejnych głupich i śmiesznych.
Nie mogę również dopatrzyć się zbyt wielu korzyści z używania polskich nazw poza samym ich istnieniem i narodową dumą z tego faktu, ha, Niemcy mają niemiecką, Czesi czeską, a my mamy dumną, polską nazwę i ... co z tego. Co z tego jeśli i tak spotykając się w międzynarodowym towarzystwie używamy nazwy łacińskiej:-)
A z "dość szerokim stosowaniem dwunazewnictwa" bym nie przesadzał. To, że w czeskich, niemieckich czy węgierskich popularnych atlasach grzybów są nazwy w jezyku danego kraju to normalne. Widziałeś wydany w Polsce atlas grzybów bez polskich nazw? Masz też Checklist profesora Wojewody, przeszło 2500 propozycji polskich nazw dla makromycetes. Dość szeroko zastosowane dwunazewnictwo, prawda?.
Tyle samo wysiłku trzeba włożyć w zapamiętanie nazwy łacińskiej jak i polskiej, a korzyść ze znajomości nazwy łacińskiej jest niebotycznie większa. Banalnie: choćby podczas korzystania z atlasów grzybów wydanych gdziekolwiek na świecie. Próżno tam szukać w indeksie nazwy polskiej. Pomijam już fakt, że znając nazwy łacińskie dużo łatwiej i szybciej można dogadać się z "zawodowcami". W tym konteksćie nie wydaje mi się, żeby zachęcanie do używania nazw łacińskich było krótkowzroczne i egoistyczne.
Jesli ktoś ma ochotę wymyślać polskie nazwy to proszę bardzo. Nie obowiązują tutaj żadne reguły, nie ma kodeksu, więc można dowolnie fantazjować. Zawodowiec i amator, wszystko jedno. Każdy może, ale nie każdy potrafi zrobić to dobrze, niestety. Pieniądze, wiedza w danej dziedzinie nauki czy dobre chęci nie mają tutaj żadnego znaczenia. A osoby zajmujące się zawodowo mikologią (czy inną nauką) nie muszą automatycznie mieć uzdolnień słowotwórczych. Nie możesz, Marku tego oczekiwać i żądać.
Twoje sugestie, że w jakiś niejasny sposób to, że "pewni naukowcy" robią to z własnej woli, a inni nie robią, i ci drudzy są z tego powodu jacyś gorsi, mniej patriotyczni, nie wywiązujący się ze swoich obowiązków wobec nauki i społeczeństwa to jakieś idiotyczne nieporozumienie.
PS
W celu falsyfikacji własnej teorii bardzo mocno próbowałem wymyslić nazwę dla rodzaju Microbotryum i proponuję, żeby (jeśli już ktoś musi) używać nazwy PYŁKONISZCZKA.
Nazwa ta jest całkowicie za darmo, finansowana z mojej prywatnej kieszeni, w czynie społecznym, w moim wolnym czasie, ku chwale ojczyzny. Ale za jej publikację nie zapłacę.
Wiem, że wszystko co tutaj napisałem zostanie zrozumiane na opak, zinterpretowane niezgodnie z moimi intencjami i posłuży do wyciągnięcia daleko idących i błędnych wniosków, ale trudno, będę musiał z tym żyć.