Jeszcze jeden dodatek. W zasadzie powinien być na początku.
Można w prosty i tani sposób poradzić sobie w zupełności z problemem aberacji chromatycznej. Jako powiedziano na początku, bieże się ona z tego, że fale świetlne z tego samego punktu obiektu o różnej długości chodzą przez soczewki różnymi drogami i w efekcie skupiają się w innych punktach obrazu.
Tym rozwiązaniem jest użycie światła o jednej długości fali - światła monochromatycznego. Mamy wtedy z głowy nie tylko składową poprzeczną tej aberacji ale i składową poosiową manifestującą się rozmyciem obrazu.
W praktyce sprowadza się to do użycia filtrów światła o możliwie wąskim spektrum. Od biedy zwykłych filtrów mikroskopowych z zabarwionego szkła. Używałem też filtrów interferencyjnych (takie coś co wygląda jak np. zielone lusterko) - te mają naprawę wąskie spektrum przepuszczanego światła.
Zwykle używa się filtrów zielonych lub żółtozielonych - bo dla tej barwy oko ludzkie jest najczulsze.
Fotografię robimy wtedy czarno-białą, jako się rzekło jednobarwną.
Ciekawy jest sens użycie tego w aspekcie fotografii cyfrowej - gdzie sensor ma osobne dołki dla barw składowych - zielonego, niebieskiego i czerwonego.
("zielonych dołków" jest tyle samo co niebieskich i czerwonych razem). I bez filtrów "na wejściu" światła do obiektywu obraz jest filtrowany na barwy składowe "na wyjściu" z obiektywu (i okularu).
Teoretycznie więc fotografując w świetle zielonym nie uzyskamy wiele lepszego rezultatu aparatem cyfrowym, niż fotografując w świetle białym i potem (oczywiście obrabiając z pliku RAW) wycinająć komponent R, B i sprowadzając Saturation do 0.
A fotografując w świetle czerwonym lub niebieskim uzyskamy wręcz pogorszczenie ilości informacji o detalach.
Poniże poddana takiej obróbce ("monochromatyzacji cyfrowej") fotografia barwna prezentowana wcześniej (źródło do obróbki było wzięte bez korekcji aberacji chromatycznej):
porówanie z wcześniej prezentowaną wersją barwną tego samego obiektu (po korekcie ab. chr.)
Trudno mi powiedzieć aby fot. cz-b. była w tym wypadku lepsza :)
Proszę jednak zauważyć, że w 80% przypadków, w mykologii pod mikroskopem barwa nie jest do niczego potrzebna (poza zwiększeniem kontrastu) - pomijam amyloidalne reakcje :) Piotrku.
Tym niemniej barwne fotografie spod mikroskopu są chyba "bardziej seksi".
(wiadomość edytowana przez Marek 18.lutego.2006)