#1744
od października 2007
#4790
od kwietnia 2004
Ten pierścień, prawda? Ale ten wierzch kapelusza mi się nie podoba. Błyszczy...
Zakładam, że koleżanka świetnie zna opieńki.
(wypowiedź edytowana przez jolka 09.października.2009)
Opieńka miodowa w wąskim ujęciu :-)
Muszę zobaczyć czy się u mnie pokazały, przed tygodniem nie było śladu.
Aniu! - u mnie już się kończą.
W tym roku można było TIR-ami z lasu wywozić.
Szkoda że, wcześniej nie powiedziałaś, ... podesłałbym Ci kilka koszy:-)))
Ale jest nadzieja bo po ostatnich deszczach znów widziałem maluchy.
Mirku, miodowe, czy ciemne?
Ja mam opieńki pod nosem, ale w tym roku kapryśnie nie rosną - wczoraj przyniosłam pół wiaderka, ale ciemnej. Miodowa się nie pokazała jeszcze i pewnie już się nie pokaże. Chociaż w ubiegłym roku była po ciemnej. Może więc jednak. Ze wszystkich opieniek najbardziej lubię właśnie miodową.
Klasyczna żółtawa. No klasyka klasyki :-))
U mnie wszystko wyżarte do ostatniego owocnika (ze słoików, bo suszone jeszcze gdzieś się plączą po puszkach). Bo ja z kolei to jestem opieńkożerca wielki. Marynowane, suszone, mrożone i potem do czegokolwiek, co tylko do opieniek pasuje ;-)
Rodzina nie uważa mojej miłości do smaku opieniek za zaletę.
Kto jak kto, ale RODZINA musi się liczyć ze zrozumieniem w tych sprawach i na pewno wszystko wytrzyma. Moja też spoglądała na mnie z niesmakiem kiedy pierwszy raz obżerałem się kotlecikami z żółciaka siarkowego a teraz tylko czekają aż im pod nosek podstawię pachnący kąsek.
Jak to dobrze czasem poplotkować, można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Nigdy jeszcze opieniek nie suszyłem, a tu proszę. Zupka, zimą na pewno będzie lepiej smakować niż w sezonie.
Będę musiał spróbować:-)
I dzięki za rozpoznanie!
Suszone głównie na farsz (pierogi, naleśniki, omlety, krokiety i co tam tylko jeszcze przyjdzie do głowy). No i do kapusty. Mrożone - najpyszniejsze i marynowane. Z papryką - wedle Old-Rysiowego przepisu. Bajka.
Rodzina cierpliwie poddaje się testowaniu ("no chyba lepiej, żebyś ty zjadł - w razie czego jedno z rodziców powinno przeżyć", "a może damy dziecku - wrażliwsze w końcu?").
Generalnie jednak rodzina nie przepada (oględnie mówiąc) za grzybami. Krzyś woli je fotografować, jedno dziecko się wyprowadziło, a drugie lada moment to zrobi.
- Mamo, czy tu znowu sa grzyby?
- yhy
- a wyglądało tak ładnie i tak fajnie pachniało....
;-)
Z tego co pamiętam, to także Pimpek jest wielkim opieńkożercą.
Jak dla mnie opieńka jest wśród jadalnych, niekwestionowanym Nr 1.
Najbardziej mi smakują gdy po wrzuceniu do wody, woda zacznie się gotowac - takie wpółsurowe mają taki specyficzny, pociągający smak i zapach.
Jednak z opieńkami trzeba uważac, ponieważ niektórzy dosyc negatywnie reagują na takie mało wygotowane opieńki !!!
Ten dialog po niewielkich poprawkach całkowicie pasowałby do mnie mnie i mego syna.
Tylko ostatnie zdanie jest w zbyt łagodnym tonie:-)
Testuję tylko na sobie i to pod warunkiem zupełnej pewności co do gatunku. Reszta bacznie obserwuje moją reakcję, co chwila pytając,- czy się dobrze czuję?
Ja najbardziej lubię świeże smażone. Bez obgotowwania.
Żartujemy tak czasem. Rodzina tylko ryzykuje, że utraci coraz bardziej zgrzybiałą grzybniętą :-) Ja też testuję tylko na sobie.
I też tylko te, co do których mam 100% pewność. I to nie wszystkie.