Bardzo zaniedbałam ostatnio "swoją" Puszczę... Nie zaglądałam do niej przez blisko dwa miesiące... Ostatnio, chodząc po Puszczy Białowieskiej i będąc pod jej przemożnym urokiem zastanawiałam się jak teraz będę się czuła w tej "swojej" - w większości gospodarczej i okaleczonej piłami?
Dziś pod wieczór, gdy przestało padać - wyrwałam się na krótki spacer. W minorowym nastroju, wszystko wydawało się takie nijakie. W lesie ciemno i ponuro, grzybów jak na lekarstwo i tylko pospoliciaki odporne na wcześniejszą suszę...
I nagle stanęłam jak wryta - przede mną uśmiechała się piękna soplówka jeżowata:
... najpiękniejsza ze wszystkich jakie widziałam, wielka prawie jak ludzka głowa. To już trzecie stanowisko w Puszczy Bukowej, oddalone od każdego z dwóch poprzednich o kilka kilometrów. Najwyraźniej dobrze jej tu:)
Kilkadziesiąt metrów dalej - kłoda bukowa, a na niej... ze wszystkich stron soplówki bukowe:
No i jeszcze dalej, tym razem na ziemi...
Myślę, że to taki zdeformowany i poobgryzany przez ślimaki naziemek zielonawy (Albatrellus cristatus) ale nie mam całkowitej pewności.
Później znów zaczęło padać, zrobiło się jeszcze ciemniej... a ja myślałam sobie - pięknie powitała mnie Puszcza. Jakby chciała powiedzieć "ja też mam swoje ukryte piękno, nie odtrącaj mnie, jesteś mi bardzo potrzebna..."