Nie wiem, co bym zrobiła - mimo że chroniony. Ale z pół bym zjadła. Jeszcze nigdy bowiem nie próbowałam.
Jolu, też tak samo pomyślałem ale byłem już ponad kilometr od niej gdy mi ten pomysł zaświtał. Grzybów jednak mam w tej chwili na swoim terenie tyle że, wystarczyłoby dla całej armii.
W tej sytuacji bardziej mi szkoda jej niż siebie.
Ale ciekawość pozostała:jaki to ona ma smak?
Ciekawe, czy też landrynkowy, jak czasznica.
Mi smakuje jak pieczarka. Bardzo smaczna, jadłem już kilkakrotnie, ponieważ co roku wyrasta pod moim domem i jest bezlitośnie niszczona. Ciekawe, bo co roku wyrastają nowe owocniki i z roku na rok jest ich coraz więcej:)
Na patelni purchawica nie tylko pachnie i smakuje, ale też dobrze wygląda, bo miąższ się nie rozpływa, tylko zachowuje jędrność.
Podobno purchawice olbrzymie można dość łatwo "rozsiać" w nowym miejscu - macie jakiś bardziej szczegółowy opis jak to zrobić? W zeszły weekend udało mi się pierwszy raz znaleźć purchawicę, a właściwie to resztki gdyż wyrosła na środku szlaku rowerowo-turystycznego. W przyszłym roku jeszcze raz tam zajrzę i jeśli jakiemuś owocnikowi uda się dojrzeć zanim zostanie zniszczony to wziąłbym trochę zarodników i spróbował rozsiać w ogródku.
#214
od września 2008
jak u kogos dojrzeje taka purchawica to ja tez poprosze o zarodniki
A może ktos zaradny już ma taki wysyp ?
Purchawice olbrzymie znalazłem rok temu w Parku Szczytnickim we Wrocławiu. Niestety żaden z siedmiu owocników nie doczekał "wieku zarodnikowego" W tym roku pojawił się tylko jeden owocnik i również został potraktowany z buta osiągnąwszy wielkość zaledwie pomarańczy :(((
I to jeszcze jeden przykład na to że, nasze społeczeństwo raczej nie wie że, niszczy rzadkie i cenne okazy.
Przykre,- ale to dowód na to że, wciągnięcie jakiegoś gatunku na listę chronionych, w niczym nie załatwia sprawy, skoro ludzie nie wiedzą co niszczą.
Takie przykłady można wymieniać bez końca.
Wspomnę tu tylko o konwalii majowej, która pomimo wciągnięcia na listę roślin częściowo chronionych jest nagminnie pozyskiwana poprzez przygodnych spacerowiczów jak i również poprzez osoby handlujące tym pięknym i wonnym kwiatem.
Zmienić to może tylko edukacja i uświadamianie od lat najmłodszych.
Wczoraj 100m dalej od stanowiska purchawicy znalazłem pierwszy raz w życiu żagwicę listkowatą. Ciekawe czy i ona podzieli ten sam los...
#392
od stycznia 2009
Znalezione i zgłoszone przeze ok. tydzień temu purchawice również nie dożyły starości mimo, iż wyrosły przy bardzo mało uczęszczanej i zaniedbanej ścieżce w REZERWACIE:(! Jeśli w rezerwacie grzyb chroniony jest niszczony, to już nigdzie się nie uchowa...:(
#1891
od października 2007
Uchowa: na odludziu albo w innym kraju. "Kopnąć grzyba" to ulubiony i najpopularniejszy sport wśród Polaków. Uprawiany powszechnie w lasach, parkach, na trawnikach i wszędzie, gdzie tylko obiekty do kopnięcia można znaleźć. Piłka nożna wysiada przy takiej konkurencji. Co ciekawe, chyba żadna z europejskich nacji, które znam, nie znajduje przyjemności w takim bezinteresownym i zupełnie bezsensownym niszczeniu. Pod tym względem jesteśmy wyjątkowi.
Niemcy zbierają purchawice i wiele innych gatunków u nas chronionych, ale generalnie ruszają owocniki grzybów tylko w celu zebrania albo sprawdzenia gatunku. Nie niszczą celowo, jak to jest w "dobrym" zwyczaju i pielęgnowanej tradycji w naszym kraju. Moi sąsiedzi do niedawna sądzili, że niszcząc "trujaki" (=grzyby, których nie znają) ratują innych, zwierzątka i ludzi, przed zatruciem. Czyli odwalają kawał dobrej roboty.
I takie przekonanie jest powszechne wśród Polaków, a media sezonowo je utrwalają: jadalne = dobre; niejadalne = złe, zniszczyć, wytępić, bo po co komu grzyby inne niż jadalne. Zero uświadamiania, że dla bioróżnorodności grzyby mają bardzo duże, a często kluczowe znaczenie. I że zwierzęta miewają radykalnie inne gusta niż ludzie, bo nie wszystkim smakuje i nie wszystkich truje to samo, a niszcząc owocnik "dla rozrywki", po prostu zabieramy pożywienie innym gatunkom, które nie mają hipermarketów, lodówek ani zamrażarek.
#405
od października 2007
Paula całkowita racja. Dodałbym jeszcze zniszczyć ,,trujoka'' i wyrzucić pod drzewo puszkę po piwie lub plastikową butelkę po mineralnej.Typowy obraz grzybiarza w polskich lasach niestety:-((
Barbaro!- nie neguję że, każdy śmieć w lesie jest niepożądany. Chciałem tylko zwrócić uwagę na to że, problem jest znacznie większy. Znam takich co workami śmieci z lasu wynoszą( i chwała im za to), jednak przybywa ich w tak zastraszającym tempie że, w tej chwili aby uprzątnąć nasze środowisko, niestety, ale potrzebny już jest ciężki sprzęt.
A że, puszka czy też butelka, nie dodaje uroku dla lasu i stwarza zagrożenie to chyba nawet nie wypada się w tym temacie spierać, a tylko przyznać rację.
My tu nic nie poradzimy, dopóki nasze władze problemu nie potraktują poważnie.
Juz nie raz się przekonałem że, poprzez samo zabranianie nic się nie wskóra bo to są tylko słowa na papierze. Skoro nie ma wyznaczonych parkingów leśnych,- kierowcy stawiają pojazdy gdzie popadnie, no i śmiecą.
Znam pewne piękne miejsce nad rzeką Narew, często odwiedzane przez turystów gdzie zawsze był dosłownie "burdel". Chwała nowemu wójtowi za to że zaprzestał zabraniać, a w zamian za to postawił kosze i zorganizował tanim kosztem miejsca na ognisko i do biwakowania. Możecie to nazwać cudem ale śmieci zaczęły trafiać własnie do kosza zamiast w pobliskie krzaki.
Teraz z chęcią tam również wpadam!
Pozdrawiam:-)
#5365
od stycznia 2007
Mirosławie, czy mam z tego co piszesz wyciągnąć wniosek, że niepotrzebnie opisuję swoją obserwację o żukach ginących w puszkach? Ze to jest zbędne i nic z tego nie wyniknie? Czy tak mam zrozumieć Twoją wypowiedź? Jednak dla mnie problem puszki po piwie to - od czasu mojej smutnej obserwacji - nie tylko problem śmiecia w lesie, tylko problem kolejnego zgrzytu na linii człowiek - inne stworzenia, i dodatkowo problem taki, że człowiek nie zdaje sobie sprawy, że NIE TYLKO zaśmiecił las, ale jeszcze przyczynił się do krzywdy innych stworzeń, które na to nie zasłużyły.
Zaśmiecanie lasów czy nieużytków czymkolwiek traktuję jako wandalizm, niezależnie, czy będzie to porzucona zużyta chusteczka higieniczna, czy puszka, czy butelka, czy niepotrzebna już odzież, czy zabawki, którymi dziecko już się nie bawi, czy meble, czy okna, czy opony samochodowe, czy kawał starej wykładziny, czy cokolwiek innego.
Uważam, że w miejscach biwakowania, nawet jeśli nie ma koszy na śmieci to i tak nie należy śmieci po sobie pozostawiać, Skoro można było coś przywieźć z sobą, to tak samo można pozostałości tego zabrać z powrotem.
A dodatkowo, w każdym zakątku lasu, w głębokiej puszczy, na dzikiej plaży, w górskich odludziach nie będą wszędzie stały kosze na śmieci i co wtedy???
Nie wiem, jak Polacy wypadają na tle innych nacji pod względem śmiecenia, ale niestety JESTEŚMY jako naród narodem ludzi zaśmiecających otoczenie, dalsze otoczenie, bo sobie pod oknami nikt śmiecić nie będzie, to jasne :-(
Bardzo to smutne!!!!!
Pozdrawiam :-)
#396
od stycznia 2009
Jeśli chodzi o śmiecenie w lesie (w tym wywóz), to chodzi przede wszystkim o wyciągnięcie konsekwencji z takich działań. W przeciwnym razie nawet zaciągnięcie ciężkiego sprzętu do lasu będzie syzyfowym wysiłkiem, bo dopóki ludzie czują się bezkarni, to łamią prawo, choćby i dla sportu...
Ale zaobserwowałem też pozytywne objawy - w tym roku na wakacjach nad morzem spotkałem w środku lasu pracowników firmy sprzątającej, a ludzi, którzy tak jak Basia wywożą śmieci z lasu jest coraz więcej:) Ale to wciąż za mało - wśród ogółu nadal panuje przekonanie, że las jest niczyj, więc nikogo nie powinno obchodzić, że tam wyrzucam śmieci...
A odnośnie tego jak wypadamy na tle innych narodów, to mogę powiedzieć, że jedyne śmieci jakie w szwedzkim lesie znaleźli moi znajomi, podczas dwutygodniowego wyjazdu, były puszkami po... "Żubrze"...
#408
od października 2007
Nie wiedziałem ,że spowoduję taki długi watek ,,śmieciowy'' w dziale Mykologia. Tez próbuję od pól roku od śmiecić kawałek lasu z mizernym efektem.Nie zniechęcam się jednak. Może z czasem będzie nas więcej.Mam sporo zdjęć zaśmieconego i zagraconego lasu,ale lepiej oglądać grzybki i roślinki.
Barbaro !- źle mnie zrozumiałaś. Od małego się zaczyna, a na dużym kończy i na wszystko należy zwracać uwagę.
Jeszcze raz piszę że, chciałem zwrócic uwagę na to że poziom wandalizmu(czytaj śmiecenia) u nas wzrósł do tego stopnia że, normalny człowiek taki jak Ty czy tu inni, z nim sobie nie poradzi bez wsparcia z "góry". A Ty masz zupełną rację że, od puszki się zaczyna bo trudno żeby pod każdym drzewem w lesie stał pojemnik na śmieci. Ludzie muszą się nauczyć zabierać śmieci ze sobą.
Jeszcze do niedawna po lasach stały wraki samochodów aż ktoś poszedł po rozum do głowy i ten proceder ukrócił.
Zwróć uwagę jednak na to że część ludzi myśli kategoriami:- jak komuś można to dlaczego mi nie wypada. Te stosy śmieci mobilizują tylko innych do ich uzupełniania.
U mnie nie tylko "Żubry" leżą w lesie. "Wojak" też gęsto śpi pod drzewami. Oj, można się dużo nauczyć o polskich browarach.
Bądzmy dobrej myśli, może kiedyś podczas spaceru w lesie nie będziemy mieli powodów do zdenerwowania.
No co,- nie można pomarzyć:-)
#397
od stycznia 2009
Tylko, że tamte "Żubry" leżały w szwedzkim lesie... I jako śmieci leśne były raczej osamotnione - tam się dba o lasy...
Wracając z wędrówek po lesie zazwyczaj podniosę jakiegoś PETA. Dorzucam w domu do swoich śmieci. A jakie mam dobre samopoczucie!.
Naśladowanie dozwolone...
Chciałem napisać że, to pewnie w ramach reklamy polskich browarów, ale to raczej antyreklama narodu polskiego...
Oczywiście nie wszystkich Polaków, i tym należy współczuć za to że, muszą się wstydzić za innych.
Ryszardzie, dodaj jeszcze że, nawet wskazane:-)
(wypowiedź edytowana przez mirek63 23.września.2009)
#5369
od stycznia 2007
Współczuję Szwedom "nowych porządków" w ich lasach :-(
To prawda, że wandalizm przejawiający się zaśmiecaniem polskich lasów wzrasta ogromnie :-(((
Śmieci pozostawiane w lasach stanowią też zmorę dla leśników, na których najczęściej spada obowiązek ich usuwania.
Wiem, że merytorycznie temat "śmieciowy" nie ma wiele wspólnego z mykologią, ale poczułam się raźniej, że SĄ ludzie, których tak samo jak mnie drażni, dotyka, denerwuje problem zaśmiecanie lasów ... A zaczęło się w tym wątku od innej jeszcze przywary narodowej - dla lepszego samopoczucia "kopnąć grzyba" :-(
Sorry że psuje tak fajnie rozwijający się ekologiczny off-topic, ale może ktoś jednak wie jak purchawice skutecznie rozsiać?.
#5378
od stycznia 2007
Piotrze, dobrze, że przywracasz właściwy temat wątku, chociaż ja z chęcią wielką wykorzystałam okazję, żeby "wyrzucić z siebie nieco żalów na rzeczywistość" ... :-)
Z tą purchawicą to nie jest tak prosto. Może nawet ona stosunkowo łatwo wyrośnie po dostarczeniu na dany grunt zarodników, ale ... no właśnie ... jak dostarczyć zarodniki gatunku podlegającego ochronie, którego nie wolno nam zebrać??? Może gdyby wyrosła u kogoś na jego działce, czy wtedy mógłby nam dostarczyć kawałek sypiącego owocnika? Bo też chętnie zaprosiłabym purchawicę do mojego ogrodu, miałaby u mnie jak pączek w maśle, nikt by jej nie kopnął! A ja mogłabym obserwować jej rozwój od dnia narodzin do naturalnej "nie pokopanej" starości :-)))
#1038
od września 2006
Ja tylko dorzucę do wątku spostrzeżenie z 'moich' lasów. Od jakiegoś czasu jest obowiązek posiadania podpisanej umowy na wywóz śmieci z okolicznych gospodarstw lub też kwitku ze śmietniska z informacją o oddanych osobiście śmieciach. Budzi to kontrowersje wśród debilów którzy woleli za darmo wywieść je do lasu. Teraz jest ich znacznie mniej bo skoro ludzie i tak muszą za to płacić to przynajmniej nie wożą śmieci do lasu. Pół biedy jeśli to są meble czy okna (drewniane) bo na takich szczątkach jeszcze mogą wyrosnąć grzyby i oprócz negatywnych wrażeń estetycznych nie przyniosą większe szkody. Gorzej jeśli to są telewizory, kanistry oleju itp. śmieci nie rozkładające się. Powoli się to zmienia. Ja osobiście z przyjemnością płacę za wywóz śmieci bo wiem, że nie trafią do lasu.