Że to Phellinus, a nie coś innego, osądzam po "sylwetce". Mogę domyślać się Phellinus niemelaei, ale cóż - w tym przypadku najniżej wyrastający owocnik znajduje się jakieś 7,5/8 metrów nad ziemią. Pozostałe cztery ładnie półmiskują do około 12 m n.p.z.
Dwie osoby mi towarzyszące nie dość, że przeszkadzały w foceniu, to jeszcze niemiłosiernie naigrawały się z sensowności zajmowania się grzybkami rosnącymi na takiej wysokości: "Może sfrunie? Ornitolodzy zawsze mogą na to liczyć."
Ha, kiedyś kupię sobie minipodnośnik terenowy albo wyciągarkę!
Może i może być Phellinus niemelaei, ale kto go tam dosięgnie... Chyba, że jakiś geniusz zna jakiś inny sposób na identyfikację. W tym przypadku po drodze pojawiła się szalona propozycja założenia "wysokościowego kaptura na zarodniki" :-D
Dodam, że moi znajomi uważają moje hobby za niegroźne szaleństwo;)