Jeżeli zaakceptujemy, że istnieje coś takiego jak gatunek, czyli, że żyjące organizmy w zasadzie są osobnymi gatunkami, to każdy grzybek, którego spotkasz należy do jakiegoś gatunku. Cała nauka opiera się na postulatach, to powyżej to właśnie taki postulat.
A więc, każdy grzybek, obiektywnie należy do jakiegoś gatunku. Czy ten gatunek został już naukowo opisany, czy nie, to zupełnie inna sprawa. Czy potrafimy go przypisać do jakiejś nazwy, to też inna sprawa, a czy to zrobimy zgodnie z obiektywnym stanem rzeczy to jeszcze inna sprawa.
Nomenklatura, nazewnictwo, służy nam jako narzędzie w systematyce do oddania filogenezy gatunków, a przy okazji do ustalania między sobą, o jakim gatunku mówimy. Jeżeli więc jakiś badacz stwierdzi, że dwa gatunki są blisko spokrewnione, np. pochodzą od wspólnego bliskiego przodka, to zaliczy je do jednego rodzaju, informując tym samym o ich bliskim filogenetycznym pokrewieństwie. Jest to więc czynność konieczna do wykonania, jeżeli badacz odkrył nowe fakty! To były sprawy pokrewieństwa.
Czym innym jest stwierdzenie, że do opisanego gatunku X.x zliczaliśmy grzybki charakteryzujące się takimi_to_a_takimi_cechami, ale nie zauważaliśmy, że wśród nich da się wyodrębnić dwie na tyle odrębne grupy, że badacz postanawia wydzielić z gatunku X.x nowy gatunek X.y. Ale ludzie jak to ludzie czasami mają rację, a czasami nie Te dwa gatunki mogą sobie wędrować po różnych rodzajach (np. X. i Z., aż pewnego dnia inny badacz stwierdzi, że to jednaj jest jeden gatunek i nagle dwa rodzaje X. i Z. to znów jeden rodzaj X. Takich kombinacji losów i odkryć może być bardzo dużo i jak na razie nikt nie znalazł lekarstwa na zmiany w nomenklatoryce.
Co nie zmienia faktu, że jeżeli jakiś gatunek obiektywnie istnieje, to będzie nadal obiektywnie istniał, niezależnie, jakie nazwy będziemy mu przypisywać :))))