Chrześcijanie a ochrona Doliny Rospudy 28.02.2007, 22:10
Nad Doliną Rospudy pojawiły się krzyże.
Przynosząc, użyto je jako akt oskarżenia.
Przeciw komu?
Przeciw osobom pilnującym cudownego skrawka polskiej przyrody?
Przeciw urzędnikom, którzy od lat nie potrafią załatwić bezpiecznego tranzytu przez ich miasto?
Przeciw swojej bezradności i irytacji?
Bo chyba nie przeciw Temu, który stworzył nasz świat, z miłością czuwał nad całą jego ewolucją, który ofiarował swego Syna, aby go odkupił i który stale próbuje poruszać serca i sumienia do troski o dobro wspólne, do odpowiedzialności i solidarności.
Dlaczego zatem pojawia się konfrontacja „ekolodzy” – „wierzący”? Co chrześcijanie mówią dziś o ochronie przyrody? Jakim językiem wyrażają swoje stanowisko?
Na sesji inauguracyjnej III Ogólnopolskiego Kongresu Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich 11.06.2005 w obecności Księży Prymasa, Nuncjusza Apostolskiego, Przewodniczącego Episkopatu oraz licznych gości prezentowałem temat „Chrześcijanin a ekologia”. Starałem się uświadomić obecnym, iż problematyka ekologiczna jest jednym z najbardziej kłopotliwych i trudnych wyzwań współczesności, zarówno dla świata polityki i gospodarki, jak i dla Kościoła.
Dlaczego? Spróbujmy, na przykład, odpowiedzieć sobie na kilka pytań...
Dlaczego chronimy przyrodę? Czy dlatego, że dostarcza nam niezbędne dla życia surowce i teren do rekreacji? czy też dlatego, że doświadczyliśmy fascynacji jej bogactwem, pięknem i dzikością?
Czy cenne tereny przyrodnicze zagrożone zniszczeniem obronimy wyliczając ich wartość dla nauki, technologii, turystyki czy medycyny? czy też ucząc miłości do przyrody i szacunku dla niej, jako wartości samej w sobie?
Czy decydujemy się na proekologiczne wybory ze względu na modę i estrawagancję czy nasze motywy wypływają z odpowiedzialnej troski za świat w którym żyjemy?
Dlaczego idea ciągłego zwiększania konsumpcji zyskuje więcej zwolenników niż idee ochrony życia? Dlaczego tak wielu współczesnych jest tak mało wrażliwych na piękno przyrody?
To kilka pytań z licznych, jakimi można próbować charakteryzować spór pomiędzy różnymi propozycjami ochrony przyrody i rozwiązania kryzysu ekologicznego.
Warto zapytać: Jaka w tym wszystkim powinna być postawa chrześcijanina? Którą opcję powinna wybrać osoba poważnie traktująca swą katolicką wiarę i przesłanie ewangeliczne?
Jak wiadomo, zainteresowanie środowiskiem naturalnym wybuchło w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku. Okazało się bowiem, że jego stan zaczął budzić obawy o przyszłość ludzkości. I chociaż często nie dopuszczamy do siebie takiej myśli, prawdą jest, że nie możemy żyć bez odpowiedniego dla nas środowiska. Niestety, nie przeszkadza to w jego dewastacji.
Sądzę, że ekologiczne SOS jest świadectwem zdrowego rozsądku i istniejącego jeszcze wśród ludzi instynktu samozachowawczego. Wskazuje też na istnienie czystych intencji większych aniżeli egoizm i prywata. Bo ochrona środowiska naturalnego wypływa z przykazania miłości bliźniego i siebie. Odpowiedzialność za przyrodę jest wyrazem miłości Boga i Jego dzieł. Ale też w Bożych oczach "jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli" (por. Mt 10,31), a nawet możemy się stać "dziećmi Bożymi" (por. l J 3,1).
Według Ojca Świętego Jana Pawła II najlepiej nasz stosunek do innych stworzeń określają słowa "stróż", "gospodarz" (por. RH 15). Świat został nam powierzony (por. Rdz 1,27- 31. 2,15) i kiedyś będziemy składać raport ze swej działalności. "Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu..." - być może zapyta Bóg, jak w owej ewangelijnej przypowieści (por. Łk 16, l n).
Można powiedzieć, iż wśród konkretnych i aktualnych w obecnej dobie wskazań Pana są i ekologiczne "znaki czasu". Możemy je usłyszeć codziennie a ich natężenie nie słabnie. Można ich nie dostrzegać, można ich świadomie nie przyjmować. Ale, czy jako chrześcijanin mam do tego prawo?
To ważne pytanie, bowiem często chrześcijanin - dziedzic Bożego stworzenia, który aktywnie uczestniczy w odnowie oblicza ziemi umie też to oblicze zniekształcać i niszczyć, więcej: umie być bardzo agresywny i destrukcyjny. A przecież katolicka nauka społeczna uczy, iż tam gdzie jest wrażliwość na potrzeby stworzeń, jest również troska o bliźnich, a gdzie bezwzględnie eksploatuje się przyrodę, wykorzystuje się też innych ludzi. Biedni są razem z przyrodą ofiarami chciwości i barbarzyństwa.
W ujęciu kns, troska o przyrodę i ochronę środowiska jest też troską o stworzenie i łączy się z ochroną przestrzeni socjalnej, kulturowej, duchowej, ze środowiskiem wartości, gdzie sens, prawda, dobro, piękno będą wyznaczać środowisko i przestrzeń autentycznego rozwoju. Jest to wspólna troska o oikos, polis i oikumene, gdzie człowiek żyłby w harmonii z przyrodą, drugim człowiekiem, samym sobą i z Bogiem.
Wydaje się, że szczególnie ważny dla realizacji takiej wizji jest odpowiedni klimat intelektualny. Zanieczyszczenie środowiska intelektualnego przez ignorowanie prawdy i odpowiedzialności moralnej, przez zredukowanie ludzkiego życia do poziomu bohaterów seriali czy komiksów, przez slogany reklam i kicz popkultury, przez politykierstwo, nihilizm i relatywizm tworzy klimat w którym trudno budować ambitną bioetykę, ekofilozofię czy teologię stworzenia.
Poza tym, w czasach gdy nasz kraj walczy o przynależność do klubu najbardziej rozwiniętych państw świata a ludzie w naszym kraju walczą o ciągły wzrost poziomu życia jesteśmy świadkami wielkiej pogoni za dobrami konsumpcyjnymi. Ale, chcemy lub nie, musimy sobie uzmysłowić, że należymy do bogatszej mniejszości świata. Że za nasz wysoki poziom życia zapłaci wykorzystana przyroda, miliony naszych sióstr i braci żyjących na krawędzi nędzy, nie mówiąc już o przyszłych generacjach.
Kontekst mojej wypowiedzi wydaje się być zatem wyrazem podstawowego sporu o wybór sposobu życia przez człowieka: czy będzie to wybór afirmujący wartość i bogactwo całego życia, czy też kreujący rozwój utożsamiany błędnie ze wzrostem konsumpcji i większą eksploatacją przyrody?
Zakończę słowem Ojca Świętego skierowanym specjalnie do nas Polaków. W 1999 r. w Zamościu mówił tak: Kiedy wędruję po polskiej ziemi, od Bałtyku, przez Wielkopolskę, Mazowsze, Warmię i Mazury, kolejne ziemie wschodnie od Białostockiej aż do Zamojskiej, i kontempluję piękno tej ojczystej ziemi, uprzytamniam sobie ten szczególny wymiar zbawczej misji Syna Bożego. Tu z wyjątkową mocą zdaje się przemawiać błękit nieba, zieleń lasów i pól, srebro jezior i rzek. Tu śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo, po polsku. A wszystko to świadczy o miłości Stwórcy, o ożywczej mocy Jego Ducha i o odkupieniu, którego Syn dokonał dla człowieka i dla świata. Piękno tej ziemi skłania mnie do wołania o jej zachowanie dla przyszłych pokoleń... Wszyscy ludzie dobrej woli winni współdziałać w tym wielkim dziele. Każdy z uczniów Chrystusa niech weryfikuje styl swego życia, aby słuszne dążenie do pomyślności nie zagłuszyło głosu sumienia, które waży to, co słuszne i prawdziwie dobre.
Wkrótce wiosna – czas budzenia się nowego życia, czas większego optymizmu - może też być dla nas zachętą do ekologicznej refleksji i rachunku sumienia.
Stanisław Jaromi OFM Conv.,
przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu
sj
http://www.refa.franciszkanie.pl/index.php?function=show_all&no=18 --------------------------------------------------------------------------------