I tak stanęliśmy na krawędzi zalewanego wyrobiska. Z góry też byliśmy nieco zalewani.





Jesteśmy na dole. Pada.



Wszedłem w zarośla by zobaczyć zalewane drzewa, które są kolejnym miernikiem podnoszenia się wody.



A potem po prostu lunęło.



Trzeba było wiać, ale jeszcze zrobiłem trzy ujęcia.







Przed definitywnym opuszczeniem tego miejsca utrwaliłem kupkę butwiejącej trawy.



Teraz przedzieramy się przez zarośla znajdujące się przy ogrodzeniu szkoły. Usiłowaliśmy dotrzeć do drugiej strony tego wyrobiska. W runie dominuje podagrycznik pospolity - Aegopodium podagraria.







Po wielu perypetiach dotarliśmy do ulicy Różanej. Tamtejsze dojście do wyrobiska jest zastawione. W padająjacym deszczu gnaliśmy do miasta. Oto końcówka ulicy Fabrycznej przy cmentarzu żydowskim.



Następnie poszliśmy ulicą Świętokrzyska. Drzewa, które rosły po lewej stronie drogi zostały "zniknięte".





Kolejne chaszcze wciąż trwają.



A to już znacznie zmieniony jeden z najstarszych domów w Chrzanowie.



Mijamy skrzyżowanie z ulicą Grunwaldzką i gnamy w stronę rynku. Nic tutaj się nie zmieniło.





A to placyk po wyciętych drzewach przy skrzyżowaniu ulic 29 listopada i Garncarskiej.



Potem poszliśmy na kawę. Opuszczając lokal sfotografowałem godecję wielkokwiatową - Godetia grandiflora.







A potem jak na złość przestało padać i wyszło słońce, ale nam przeszła ochota na dalsze wędrowanie.