Masz rację to Cicuta virosa. Spotkałem tę trującą roślinę w zeszłym roku na brzegu zbiornika po dawnym wyrobisku pokopalnianym. Ciekawe są jego nazwy zwyczajowe: blekot, bzducha wodna, cykuta, cykuta jadowita, pietruszyca wodna, szaleniec, szaleń, wsza wodna. Cała roślina zawiera trujący wielonienasycony alkohol - cykutoksynę bardzo silnie toksyczny; już spożycie około 5g kłącza powoduje zgon. Objawy zatrucia występują szybko, niekiedy w kilkanaście minut po spożyciu. Są to: ślinotok, pieczenie w jamie ustnej, wymioty, często wielokrotne drgawki. Śmierć może nastąpić wskutek porażenia ośrodka oddechowego.
Wskutek otrucia cykutą zmarł między innymi Sokrates (Wikipedia). Muszę ją koniecznie odwiedzić w tym roku, oczywiście wyłącznie w celu jej dokładnego obejrzenia! Pozdrawiam
To kozłek, a nie szalej :-) Słabo widzę dolne liście - myślę, że to kozłek lekarski (Valeriana officinalis).
lub bzowy - Valeriana sambucifolia
Tak, na pierwszym jest Valeriana, na następnych Anthriscus sylvestris.
Rysiu, masz rację że szalej jest rośliną trującą, podobne właściwości ma jednak także inna roślina - szczwół plamisty Conium maculatum - i to wywar z tej rośliny był przyczyną śmierci Sokratesa
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cykuta
(wypowiedź edytowana przez ravenala 01.czerwca.2007)
To będzie Małgosiu bardzo trudno rozstrzygnąć, bo są faktycznie dwie hipotezy śmiertelnego otrucia Sokratesa trucizną (cykutą): z szczwołu plamistego lub szaleju jadowitego. Według relacji Platona podano mu wywar z szczwołu. Za drugą wersją natomiast przemawiają inne źródła literackie. Wracając do wątku o szaleju jadowitym, którego wcześniej – przyznaję się bez bicia - pomyliłem z kozłkiem, rzeczywiście szalej bardziej niż kozłek lubuje się w płytkich wodach stojących lub wolno płynących. W zeszłym roku spotkałem go po pas zanurzonego w niewielkim zbiorniku dawnej kopalni węgla brunatnego „Ferdynand”. Od ponad stu lat, kiedy to człowiek wyrył tę dziurę w ziemi, przyroda upomina nas, że to ona teraz jest tu gospodarzem. Leśne oczko porastają kożuchy torfowców, kępy płonnika, wełnianki, skrzyp bagienny, wszędobylskie krzaczaste wierzby, a całemu temu przedstawieniu przyglądają się olsze. Słychać tu często żabi chorał, a gdy nad ranem budzą się mgły, nad głową możesz usłyszeć przejmujący klangor żurawi - szarych duchów naszych lasów i bagien. Mam na imię Roman, ale Rysiu (od nazwiska) też mi się bardzo podoba. Pozdrawiam