Kiedy nastała kalendarzowa wiosna ruszyłem w teren. Priorytetem była oczywiście "polska masakra piłą mechaniczną". Tym razem zacząłem od ulicy Garncarskiej i zaplecza budowy na miejscu po ostatniej chrzanowskiej synagodze. Nieciekawy widok.
Z przodu wygląda to znacznie lepiej.
A tak wygląda miejsce po wielkiej synagodze zburzonej w 1973 roku.
Dalej za domem kultury mamy taki widok.
Przed domem kultury jest tak. Drzewo w donicy to też jakiś pomysł na zieleń wysoką w mieście.
I ponownie zaplecze domu kultury. Zerkam w kierunku ulicy Krakowskiej.
Ta koszmarna okolica znajduje się około 100 metrów od runku. To skrzyżowanie ulic Garncarska i 29 Listopada. Widoczne wierzby to już historia.
Nieco dalej przy ulicy 29 Listopada mamy takie sosny zwyczajne - Pinus sylvestris przytulone do budynku. One póki co nie wadzą nikomu.
Inną zielenią były jakieś mniszki - Taraxacum.
To rejon przyszłego chrzanowskiego Kleparza.
Teraz poruszam się wzdłuż ściany bloku przy ulicy Sądowej, na odcinku pomiędzy ulicami Kadłubek i Świętokrzyska. Uprawia się tutaj białą odmianę wawrzynka wilczegołyka - Daphne mezereum.
W tym rejonie wciąż znajdują się butwiejące pniaki po wyciętych w końcu ubiegłego wieku topolach - Populus. Jeśli idzie o grzyby pożywiające się drewnem szału nie ma.
A to już skrzyżowanie ulic Sądowa i Świętokrzyska. Tutaj oglądamy pożegnanie z jesionem wyniosłym - Fraxinus excelsior.
Teraz z kronikarskiego, muzealnego obowiązku dokumentuję stan remontu kamieniczek przy ulicy Jagiellońskiej.
W ich sąsiedztwie także pojawił się mniszek - Taraxacum.
A to już ogród przy naszym Domu Urbańczyka. Kwitnie ciemiernik ogrodowy - Helleborus x hybridus.
A teraz widok na ogród moich sąsiadów. Była mgła.
Ten kasztanowiec zostaje, choćby nie wiem jakie prawa nastały w naszym kraju.
Zostają też lipy moich sąsiadów.
Ja niestety, korzystając z osławionej ustawy musiałem się pozbyć jesionu wyniosłego - Fraxinus excelsior. Nie miał tam warunków do rozwoju.