Mam pewną obserwację i pytanie.
Od wielu lat, jednym z pierwszych zwiastunów wiosny w mojej okolicy, był przykry widok rozjechanych na jezdni żab i ropuch (mieszkam na peryferiach Krakowa).W tym roku nie widziałam jeszcze ani jednej.
Cieszyłabym się, że sympatyczne płazy nie giną już pod kołami, gdyby nie fakt, że w ogóle ich nie widuję. Nawet żywych, którym niekiedy pomagałam w pokonaniu wysokiego krawężnika, gdy utknęły na jezdni próbując przedostać się na drugą stronę.
W ogrodzie znalazłam po zimie jedną zasuszoną ropuchę.
Co może być przyczyną? Pogoda (dużo opadów, zimno)?
Degradacja środowiska?
Czy macie podobne obserwacje, czy może to lokalny problem?
W istocie żab jest stosunkowo mało. Ostatnio pojawiła się pewna zaraza.
Jaka zaraza Piotrze?
Zauważyłam, że bardzo mało jest przejechanych jeży. Może to jeszcze nie pora.
W tej chwili nie kojarzę nazwy, ale coś na ten temat było w Chrońmy Przyrodę Ojczystą. Problem podobno jest globalny, bo z globalizacji wynika. Zawleczono to coś z Afryki wraz z żabami hodowanymi na mięsko.
Chytridiomykoza - Batrachochytrium dendrobatidis, ale problemem z małą ilością żab może być też panująca obecnie zima :-) choć w Krakowie dziś nadzieja na powrót wiosny
Dziękuję za podanie nazwy tego paskudztwa.