To już końcowy odcinek. Czeka mnie pewna przeprawa. Będę także realizował podstawowy cel mojego wyjścia.
W miejscu ujścia rzeki Wodna do Luszówki utworzyło się rozlewisko.
Luszówka przepływała całą szerokością prześwitu pod linią kolejową. Przeprawa była niemożliwa.
Spojrzałem przed siebie.
Spojrzałem za siebie.
W końcu udało mi się znaleźć miejsce, gdzie przeprawiłem się na prawy brzeg Wodnej. To było gdzieś pomiędzy tymi trzcinami.
Na drugim brzegu było dość sucho. Dominanty drzewostanu są rozpoznawalne.
W nurcie Luszówki wypatrzyłem taką sztuczną zatoczkę.
Nade mną gromadziło się coraz więcej ciemnych chmur.
W tym momencie rozpocząłem realizację swojego zadania. Było to pozyskiwanie suchych trzcin do wykonywania tradycyjnych palm wielkanocnych.
Szedłem dość dobrą drogą.
Mijałem zarośla z rokitnikiem pospolitym - Hippophae rhamnoides
Dominowało takie zbiorowisko roślinne.
Tak wyglądał osadnik, kiedy nań spojrzałem w osi drogi.
Przeprawa przez Luszówkę była zablokowana. Pokonałem ją. Nie miałem innego wyjścia.
Teren pod drugiej stronie jest podmokły.
Są też niewielkie zbiorniki wodne i zarastające kanały.
I znowu czarne chmury.
Poza tym co pewien czas zbierałem wiązkę trzciny.
Teren jest słabo zadrzewiony. Na części drzew są wyraźne ślady po osmaleniach przez pożary.
Widać też że cywilizacja jest blisko.
I jeszcze samotna trzcina na tle ciemnego nieba. Ujęcie dość plastyczne.
Pstrykanie skończyłem pod autostradą.
Do pracy doniosłem snopek złożony z 250 pędów trzciny pospolitej - Phragmites australis.