Tego dnia brałem udział w jednym ze spotkań Polskiego Towarzystwa Botanicznego. Wysiadłem przy ulicy Francuskiej. Oto linia kamienic na trawersie cmentarza katolickiego.
Mając trochę czasu wszedłem na cmentarz.
Zostało jeszcze sporo dekoracji z 1 listopada.
Trafiają się tutaj interesujące nagrobki.
Poza tymi wyjątkami zwyciężają "blaty laminowane kuchenne".
Podobnie jest na sąsiednim cmentarzu ewangelickim, chociaż tutaj na pierwszym planie jest bluszcz pospolity - Hedera helix.
Oto kolejny fragment granicy pomiędzy cmentarzami.
Oto kolejna grupa "blatów laminowanych kuchennych".
Oto kolejne dzieło sztuki sepulkralnej.
Wychodzę.
Teraz oglądamy okolicę skrzyżowania ulicy Francuskiej i Jagiellońskiej.
Oto jedna z kamienic przy ulicy Jagiellońskiej.
A teraz przez koronę robinii akacjowej - Robinia pseudoacacia spoglądam na gmach Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego. Studiowałem tam. Te drzewa też pamiętam z tamtych czasów.
Teraz znajdujemy się w szczególnym miejscu dla niedawnej historii. Gmach ze sporą liczbą okien to siedziba byłego Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Na lewo od niej znajduje się obiekt zbudowany w czasach Zdzisława Grudnia i nie ważne co się tam dzisiaj dzieje, dla wielu to wciąż "Decymber Palace".
Jest już po spotkaniu. Idę do autobusu. Oto widok w osi ulicy Mielęckiego w kierunku ulicy Warszawskiej. Klasyczna miejska pustynia.
A to już kolejny fragment miejskiej pustyni, czyli ulica Warszawska.
Ten obraz próbuje się przełamywać takimi środkami.
Innym środkiem zastosowanym na rynku są pionowe ogrody.
Posadzono też pewną ilość drzew.
A to już rzeka Rawa widziana od strony alei Korfantego.
I jeszcze jeden z ogrodów wertykalnych. Całkiem sympatyczne rozwiązanie, dzielące miejską przestrzeń.
I na końcu rzut oka zza ogrodu na kamienicę przy skrzyżowaniu z ulicą Moniuszki.