Ja wiem, że ubytki uzupełnia się betonem/zaprawą murarską, ale o piance montażowej nie słyszałam... :)
Tak na chłopski rozum, pianka może utrzymywać wilgoć i tym samym przyspieszyć jeszcze rozkład drewna. Ale nie wiem dokładnie, tak tylko sobie rozmyślam.
Po prostu: jeśli chcący - czyli jako rodzaj zabiegu pielęgnacyjnego - będzie źle. Dawno, dawno temu z tego powodu zrezygnowano z wypełniania ubytków zaprawą murarską i cegłami.
Możliwe, że to tylko jakiś wygłup posiadacza pojemnika z pianką montażową. W każdym bądź razie łatwiej wydłubać niż cegły.
O cegłach nie słyszałam nawet, ale całkiem niedawno byłam na spotkaniu z panią, która zajmuje się konserwacją drzew w parkach i kompleksach miejskich. Ona mówiła właśnie o zalewaniu ubytków betonem... :)
Dziękuję za odpowiedzi.Tu raczej nie ma mowy o dobrym przygotowaniu drzewa do "leczenia" bo robią to pracownicy "komunalki" nie mający nic wspólnego z "leczeniem"drzew.U nas niestety wódz ma różne głupie pomysły a rewitalizacja oznacza często wycinkę-teraz chce wyciąć 150letnie lipy nikomu nie przeszkadzające bo chodnik chce nowy położyć a jedno czy 2 drzewa korzeniami trochę go podnoszą-no ale to jest wódz......na razie próbujemy walczyć by ocalały.
Myślę, ze u nas to raczej inny element może wchodzić w rachubę, nazywam go 'zanikiem dojrzałości społecznej'. I bynajmniej nie jest charakterystyczny tylko dla Polski, ale dziej się wszędzie na obszarach tzw. cywilizacji białego człowieka. Polega to w zarysie na tym, ze jako grupa zaczynamy tracić zdrowy rozsadek i to, o czym kiedyś byliśmy pewni, zaczyna się rozmydlać. Wydaje się nam, że 'skoro mamy kredyt i wybudowaliśmy dom, to nam wichura nie może zerwać dachu. Ze skoro żyjemy w XXIw. i jesteśmy w Unii Europejskiej, to naszemu dziecku żaden wypadek na huśtawce na placu zabaw przytrafić się nie ma prawa. Każdorazowo jeśli jednak coś takiego się wydarzy, automatycznie rozpoczynamy polowanie na czarownice, no bo to przecież oczywiste, ze ktoś ponosi za to odpowiedzialność! Dokładnie to samo dotyczy alei ze 150-letnimi lipami: sama w sobie jest zapewne piękna i każdy jest za tym, aby była tam nadal. Ale jeśli nie daj Boże - wichura złamie fragment konaru i uszkodzi on czyjeś auto, jeśli nie daj Boże w kogoś trafi... I dlatego urzędnicy swoimi paranoicznymi wydawałoby się działaniami, często i gęsto chronią i swoje stołki tudzież szanowne przyrodzenia, mocno na nich osadzone. Proszę nie myśleć, ze mi odbija - obserwuje to zjawisko na każdym kroku. Nie widziałem chyba ani jednej migawki z walki o zachowanie dawnego kamieniołomu na krakowskim Zakrzówku, bez wtrąceń potępiających ludzi którzy chodzą pływać tam 'na dziko' - no bo jak to możliwe, żeby w naszym mega-scywilizowanym społeczeństwie, mógłby ktokolwiek świadomie chcieć pływać nie na basenie, ale wśród czystej natury??? Toż to skandal i na bank ktoś powinien za to beknąć! Podobne potępienie dopadło kiedyś dyrektorkę szkoły, ponieważ kilku chłopaków 'zwagarowało' i wpadli na pomysł, aby wejść na pobliska jabłonkę, z której jeden był-spadł, łamiąc sobie rękę. W reportażu padło arcy-idiotyczne stwierdzenie, ze drzewo nie miało (zgodnie z obowiązującymi normami !!) odpowiednich zabezpieczeń wspinaczkowych... Jabłonkę ścięto, dyrektorkę zwolniono ze stanowiska, a rodzice 'odczuli ulgę'...
P.S. Oczywiście teraz kiedy okolice kamieniołomu w Zakrzówku udało się uratować przed zabudowa, nikt się kapać nie ma zamiaru - niebezpieczeństwo zostało zażegnane...
Miałem w latach osiemdziesiątych ub.w. (czyli za "komuny") przyjemność pracować dorywczo w firmie pewnego Pana (niestety już ś.p.) zajmującego się konserwacją drzew.
Pracowałem ze 3 miesiące (w Krakowie), ale ten Pan uczył nas prawdziwego szacunku do drzew (wtedy nas młodych pracowników trochę to śmieszyło, teraz jestem temu Panu dozgonnie wdzięczny, że pewnie coś tam we mnie wartościowego zaszczepił) :-)
Moje Puławy, odkąd pamiętam, zawsze słynęły z niezwykłego bogactwa zieleni miejskiej.
Parę ładnych lat temu były poważne zakusy na trzebienie "niebezpiecznych" drzew rosnących przy ulicach.
Po medialnej akcji, reakcja mieszkańców była dosyć stanowcza i jednoznaczna.
Co naprawdę trzeba było, to wycięto, jednak władze "stanowczo spuściły z tonu" w stosunku do pierwotnych zamierzeń.
Wg mnie w takich sytuacjach nagłaśniać medialnie gdzie tylko i jak tylko się da, aby mieszkańcy danego miasta, miasteczka wiedzieli (byli świadomi) i nie byli stawiani przed faktem dokonanym!
Udało się wynegocjować wycięcie tylko tych zasłaniających skrzyżowanie(tylko nie wiem jakie bo droga prosta a przy zakrętach już drzew nie ma)-starosta trochę powojował-zobaczymy jak to się skończy na prawdę.U nas jest tak,że co burmistrzowi się przyśni to robi za kasę podatników nie ważne ze 3 lata wstecz zmieniał ale już mu się nie podoba i trza zmienić."wyciął"zdrowe cisy(też już trochę lat miały) w centrum,które nikomu nie przeszkadzały a dawały ludziom cień w upalne dni podczas robienia zakupów-teraz pusto,wybrukowane i patelnia w upał nawet nie ma gdzie przysiąść w cieniu.Owszem tam gdzie trzeba to jak najbardziej jestem za.