Kończymy naszą wyprawę. Teraz generalnie powracamy do Pieczysk trasą oznaczoną kolorem czerwonym.
Na trawersie kamieniołomu Gródek woda w Łużniku była. Zarazem wykonując zdjęcie uzyskałem ciekawy efekt świetlny.
Równolegle do rzeki biegnie szorki leśny trakt. Las to bór jakiś tam z dominacją sosny zwyczajnej - Pinus sylvestris oraz brzozy brodawkowatej - Betula pendula.
Łużnik skrywa się na dnie doliny. Na zdjęciach tego nie widać, ale on tam był.
I tak doszliśmy do ujęcia wody Dobra. Tutaj Łużnik zdecydowanie posiada wodę.
Zerkam teraz z prądem, aby pokazać, że jak na niego wody jest tutaj sporo.
Wyszliśmy na drogę i poszliśmy dalej kolejne kilkanaście metrów.
Woda jeszcze była.
I to już koniec Łużnika. Rzeka popłynęła co najwyżej o 100 metrów dalej za budynki.
A dalej po prostu jest puste, częściowo wybetonowane koryto.
Ponownie wychodzimy na drogę i śledzimy ślad po rzece.
I tak dotarliśmy w rejon głównej drogi, gdzie znajduje się betonowa konstrukcja z inskrypcjami. Są tam też stosunkowo świeże osady najwyższego piętra antropocenu.
Na tym tle wyróżnia się ten sygnowany napis.
Teraz będzie zielony przerywnik,czyli paproć nerecznica samcza - Dryopteris filix-mas.
Kolejną inskrypcję skomentowałem w lokalnej prasie. Po pierwsze wytknąłem nieuctwo wszystkim zwolennikom uwalniania konopi. Wszak to najbardziej przez nich pożądane ma liście złożone z co najmniej 11 listków. A poza tym, chociaż do tego nie podżegałem, to zaznaczyłem, że tego typu manifesty to powinno się nanosić na gmachach sądów, policji czy prokuratury a nie takich odludziach.
A tutaj już mamy manifest klasycznej hordy barbarzyńców.
I na zakończenie pobytu na Pieczyskach obejrzyjmy ruinę słynnej Baryłki.
A potem zjechaliśmy do centrum. Ostatnie dwa zdjęcia przedstawiają otoczenie nowej galerii handlowej - Galena. Na pochwałę zasługuje fakt, że wiele razy pokazywana wierzba biała w odmianie płaczącej - Salix alba "Tristis" ocalała.
Pozostał też fragment widoku na hałdę, którą konsekwentnie usiłuje się przemianować na nie koniecznie na Górę Kościuszki ale chociażby wzgórze, czy pagórek.
A potem, aby nie marznąć zwiedziliśmy tego handlowego molocha.