Tego dnia odbyliśmy w gronie przyjaciół jedną z wycieczek w ramach cyklu wakacyjnego, czyli zawsze w czwartek o czwartej po południu. Na celownik wzięliśmy słynną martwicę karniowicką, słodkowodny wapień, ostatnio datowany na perm. Po raz pierwszy został tak nazwany przez Mariana Raciborskiego i chociaż jest to raczej trawertyn niż martwica to nikt nie miał na tyle siły przebicia aby poprawić klasyka. Jest jeszcze kilka spraw spornych w kontekście tej skały, ale nie mnie je wysuwać i komentować. Sporą kolekcję jej odłamków zgromadzonych przeze mnie osobiście oraz przez Mariana Kuca posiadamy w zbiorach Muzeum w Chrzanowie.
Spacer rozpoczęliśmy w Psarach. Ruszyliśmy na południe stokami nie nazwanej na on czas góry idąc początkowo ulicą Słoneczna. Z punktu widokowego widać było wyraźnie dolinę parowów lub jak kto woli jarów z których wypływa Dulówka.
Po drodze na polu uprawnym zauważyliśmy kwitnącą kapustę -
Brassica oleracea.
Było też sporo kopru -
Anethum graveolens.
Przy granicy lasu pojawił się starzec Fuchsa -
Senecio ovatus.
W lesie kwitły storczyki a dokładniej kruszczyk szerokolistny -
Epipactis helleborine.
Bardzo szybko opuściliśmy las. Przed nami pojawiła się bariera z amerykańskich nawłoci -
Solidago. My teraz znajdujemy się w partii wzniesienia zbudowanego przede wszystkim ze zlepieńców myślachowickich. Tu i ówdzie ma zalegać co nieco tufitów. W dalszym ciągu nie wiemy, jak nazywa się ta góra.
Idąc w dół minęliśmy lnicę pospolitą - Linaria vulgaris.
I tak stanęliśmy na krawędzi Wyżynki Karniowickiej. To ją buduje martwica karniowicka. Rzecz w tym, że trudno znaleźć jej odsłonięcia. Sukcesja roślinności zwycięża.
Teraz zerkamy ku zachodowi. Pośrodku zdjęcia wyłania się drzewostan parku w Młoszowej. Bardziej na prawo, czyli na północ mamy wzgórza Bartoska i Kowalikowa.
Teraz jesteśmy już na powierzchni wyżynki. Spoglądamy za siebie. Widać stok nie nazwanego wzgórza z którego schodziliśmy. Nieco później dowiedzieliśmy się, że lud miejscowy zwie je Katarowa Góra. Zalesione wzgórze to rezerwat Ostra Góra.
Teraz część naszej grupy, minus jedna osoba, czyli ja odpoczywa przy zachodniej krawędzi wyżynki. Na przedzie znajduje się nasz geolog.
Tego dnia natrafiliśmy na takie odsłonięcie tej skały. To nam absolutnie wystarczyło.
Poza tym sporo było tutaj kanianki macierzankowej - Cuscuta epithymum.
Moglibyśmy jeszcze spędzić tutaj więcej czasu ale po pierwsze musieliśmy wziąć pod uwagę możliwość powrotu do Chrzanowa a po drugie zawsze dbamy o nasze najsłabsze ogniwa ze skrajnych grup wiekowych.