W przedostatnim odcinku naszej wyprawy zajrzeliśmy jeszcze raz do Smardzowic. Ponieważ nie wszyscy uczestnicy naszej wyprawy byli tutaj obejrzeliśmy po raz kolejny kościół. Tak tym razem wyglądał z parkingu.
Zanim wkroczyliśmy na dziedziniec obejrzeliśmy inwazyjnego rdestowca - Reynoutria japonica.
Potem zauważyłem dziwny skład drewna i wyrobów drewnopodobnych. Jeśli to na opał to współczuję teraz mieszkańcom Smardzowic.
Kościół jak widać jest zbudowany z wapienia jurajskiego łączonego z cegłą.
Następnie zerknąłem do wnętrza.
Potem upewniłem się, że znany mi amonit wciąż tkwi w południowej ścianie.
Na trawnikach wokół kościoła było sporo stokrotki pospolitej - Bellis perennis.
Przy południowo-wschodnim narożniku budowli widać było zieleninę. Okazało się, że to leszczyna - Corylus avellana. Cóż ten krzew uwielbia zasiedlać izolowane skałki.
Jeszcze dwie migawki i żegnamy się z kościołem.
Następnie podjechaliśmy na cmentarz. Znajduje się on przy drodze do Maszyc. Na początku typowe nagrobki w stylu blatu laminowanego kuchennego.
Z głównej ścieżki można spoglądać na lasy Ojcowskiego Parku Narodowego.
Pomiędzy typowymi, współczesnymi nagrobkami trafiają się perełki sztuki sepulkralnej.
Jest też typowy, trzy stopniowy krzyż. To ten szary, z tyłu. Te stopnie to wiara, nadzieja, miłość.
Kolejny nagrobek z ciemnego kamienia jest sygnowany.
O Władysławie Padaczu można poczytać tutaj -
http://www.parafiasmardzowice.pl/historia4.html lub tutaj -
http://www.cianowice.pl/index.php/cianowice/historia-i-wspolczesnosc/115-wielki-polak-rodem-z-cianowic I jeszcze jedna prosta tablica nagrobna.
Teraz część uczestników naszej wycieczki podziwia ten metalowy krzyż.
I jeszcze jeden, nietuzinkowy przykład sztuki sepulkralnej.
Zauważyliśmy klon zwyczajny - Acer platanoides. Bardzo niepokoi nasz ten biały krzyż na pniu. Czyżby przykład kroniki zapowiedzianej śmierci.
To samo dotyczy kolejnych drzew, w tym przypadku okazałych modrzewi europejskich - Larix decidua.
Czas na kolejne dwa nagrobki.
W tym wypadku ważne było ogrodzenie.
Tutaj spoczywają żołnierze z I Wojny Światowej.
Dość smutnie wygląda ten anioł z piaskowca. Cóż z piasku powstałeś, w piasek się obrócisz.
Tuż przed końcem zwiedzania natrafiamy na niezbyt ładny zakątek.
Wizytę na cmentarzu kończymy w kwaterze, gdzie spoczywają bracia Albertyni.