To była pierwsza z siedmiu zaplanowanych na te wakacje czwartkowych wycieczek. Od razu spieszę donieść, że dwie kolejne, lipcowe nie doszły do skutku między innymi z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych. Tego popołudnia spontanicznie zadecydowaliśmy, że udajemy się do Trzebini Krystynowa, gdzie od jakiegoś czasu można było sobie urządzać buławnikową ucztę, oczywiście tylko dla oczu. Wszak swego czasu odkryłem tutaj prawdopodobnie najobfitsze stanowisko buławnika czerwonego - Cephalanthera rubra w Polsce.
Tradycyjnie zaczynamy od mapy. W tym odcinku będzie to trasa oznaczona kolorem czerwonym.
Ruszamy na zachód Na początku sylwetka kościoła.
Idziemy dalej.
Mijając kościół, zauważyliśmy, że był otwarty. Tedy wpadliśmy na chwilę.
Następnie mijamy ogrodzenie z motywami górniczymi.
Skręcamy teraz w stronę cmentarza. Po drodze oglądamy mydlnicę lekarską - Saponaria officinalis.
Była tutaj także pełnokwiatowa odmiana tego gatunku.
Zbliżamy się do linii kolejowej i przekraczamy ją. Tędy jedzie węgiel do elektrowni Siersza II.
Mijamy dość obojętnie cmentarz.
Następnie kierujemy się na południowy-zachód drogą pomiędzy nim a ścianą lasu. Interesujące nas stanowisko znajduje się na jej końcu.
Po drodze mijamy chaber nadreński - Centaurea stoebe.
Jeszcze raz zerkamy w kierunku, gdzie znajduje się cel naszej wyprawy.
Tuż przed osiągnięciem naszego celu mamy fragment kamienistej murawy z białymi kwiatkami. Dominuje przymiotno białe - Erigeron annuus. Jest też marchew zwyczajna - Daucus carota.
Jesteśmy już przy interesującej nas brzezinie, gdzie w runie pojawia się kłosownica pierzasta - Brachypodium pinnatum.
Pomiędzy trawą spotykamy pierwszego storczyka. Niestety to tylko kruszczyk rdzawoczerwony - Epipactis atrorubens.
Nieco dalej zieleniły się tylko kruszczyki szerokolistne - Epipactis helleborine.
Nieco tę zieleń przełamał dzwonek brzoskwiniolistny - Campanula persicifolia.
A to pierwszy i niestety jedyny spotkany tego dnia buławnik czerwony - Cephalanthera rubra. Jak się dowiedziałem od zaprzyjaźnionego botanika w połowie czerwca tych storczyków było tutaj tak dużo jak w poprzednich latach. Teraz było dla nich wyraźnie po sezonie.
Tedy musieliśmy się zadowolić kruszczykami szerokolistnymi - Epipactis helleborine i kruszczykami rdzawoczerwonymi - Epipactis atrorubens.
Pewną odmianą było kwitnienie lilii złotogłów - Lilium martagon. Chociaż i ona już zaczynała przekwitać. Kiedy kwitną buławniki ona ma dopiero zawiązane pączki.
Przyglądamy się teraz jej ostatnim kwiatom.
Odwiedzał je motyl kraśnik pięcioplamek.
Ponownie widzimy, o ile ktoś dostrzega zielone kruszczyki szerokolistne - Epipactis helleborine pomiędzy zieloną trawą kłosownicą pierzastą - Brachypodium pinnatum.
Sporadycznie w większej ilości pojawia się kruszczyk rdzawoczerwony - Epipactis atrorubens.
Była też większa ilość dziewięćsiłu bezłodygowego - Carlina acaulis.
A to dowód na to, że dominująca trawa jest kłosownicą pierzasta - Brachypodium pinnatum, chociaż zdjęcie nie jest ostre.
Jest też kolejny, bardzo dobrze wykształcony kruszczyk szerokolistny - Epipactis helleborine.
Teraz obejrzymy sobie warpie w różnym stopniu spontanicznej sukcesji.
Przypominam, że warpie to pozostałość po szybikowo-kieszeniowej metodzie eksploatacji rud metali zwanych kruszcami.