Tego dnia obyła się druga, tegoroczna wycieczka organizowana przez Muzeum w Chrzanowie. Tym razem na cel wzięliśmy Dąbrowę Górniczą. Plany były ambitne, ale z powodu niskiej frekwencji musieliśmy się mocno ograniczać. Motywem przewodnim wycieczki były "Trzy kościoły i Piekło".
Zajechaliśmy tak daleko na północ jak się dało. Na cel wzięliśmy tytułowy Wygiełzów. W tym odcinku poznamy rejon oznaczony na mapie firmy Compass żółtym kółkiem.
Zanim dojechaliśmy do celu nieco zbłądziliśmy. W efekcie zdecydowałem, że zamiast zawracać dojedziemy do centrum Wygiełzowa od północy ulicą Artura Gruszeckiego. Patron ulicy, niegdyś głównej drogi w tym rejonie był dziennikarzem i publicystą, dość kontrowersyjnym, przez co jego twórczość jest nisko oceniana. Prawdopodobnie akcja dwu powieści dzieje się na obszarze Dąbrowy Górniczej. Powinny to być Krety (1897) oraz Hutnik (1898) – opisujące niebezpieczne warunki pracy górników i hutników. Zamiast ulicy natrafiliśmy na błotnisty trakt, ale minibus nie utknął. Ponieważ jechaliśmy już półtorej godziny postanowiliśmy wysiąść na chwilę chociażby dla rozprostowania kości.
Na początku zerknęliśmy na południe, gdzie majaczyła była Huta Katowice.
W kierunku wschodnim widać było trawiaste przestrzenie.
A to już wspomniana ulica oraz kapliczka na szczycie wzniesienia. Postanowiliśmy ją zobaczyć.
W drodze do niej minęliśmy czyżnie ze sporym udziałem róży dzikiej - Rosa canina.
W kapliczce wisiał tylko niewielki krucyfiks. Był też ślad po "znikniętej" lub jak kto woli "zajumanej" tablicy. Jak się później dowiedzieliśmy patronem tej kapliczki jest św. Jan Nepomucen. A tablica była kamienna, nie metalowa, co to zawsze wodzi na pokuszenie. Nawet ksiądz dziwił się po co ona komu była.
Minąwszy kapliczkę zauważyliśmy pierwszy ślad wiosny. To te wypalone trawy.
Przy drodze był też jeden ze słynnych kochbunkrów stawianych na linii OKH OS-Stellung (b-2). Jest ich w tej okolicy co najmniej sześć. Widać je na zdjęciach satelitarnych jako niewielkie jasne kółka. Ten jak widać pełni rolę miejsca biesiadnego.
Zerkamy teraz na wschód i podążamy w kierunku drugiego kochbunkra. Kiedyś łączył je okop, ale został zasypany.
Przyjrzyjmy się bliżej jego kopule.
Pomimo upływy tylu lat beton ten z ledwością zasiedlają porosty oraz mszaki.
Z poletkiem ewidentnie wypalonym sąsiaduje płat praktycznie nie tknięty ogniem, ale jak widać potencjalnie zapalczywy.
W cieniu suchych traw zieleniły się poziomki pospolite - Fragaria vesca.
Następnie weszliśmy pomiędzy te suche badyle ale o nich opowiem w drugim odcinku.