Tym razem będzie krótko. Raptem jedenaście zdjęć poprzedzonych pomimo wszystko mapką. Pomiędzy wykonaniem pierwszego a ostatniego zdjęcia upłynęło niecałe siedem i pół minuty. Zacząłem o godzinie 16.27 kiedy wyjrzałem za okno i zobaczyłem to co za chwilę pokażę. Na początku mapa. Czerwone kółko oznacza okolicę, po której się poruszałem.
Na początku stoję na balkonie. Niebo było wręcz krwawe. Przesłania je jabłoń domowa z ogrodu sąsiada.
Zerkam bardziej w prawo i na tle nieba mamy robinię akacjową oraz modrzewie. W tym kierunku efekt krwawego zachodu słońca był najbardziej intensywny.
Tak to wyglądało, kiedy spojrzałem jeszcze bardziej w prawo. Drzewo to kasztanowiec zwyczajny - Aesculus hippocastanum z ogrodu sąsiada.
Taki sam nikły efekt otrzymałem zerkając bardzo w lewo.
Wobec powyższego zerknąłem jeszcze raz we właściwym kierunku, nieznacznie przybliżając sobie obraz zoom-em.
Następnie zszedłem na podwórko i przeszedłem poza zabudowania. Też było pięknie, ale już nie tak intensywnie czerwono. Stojąc wykonywałem kolejne zdjęcia zerkając z lewa na prawo.
Następnie zniżyłem się do poziomu trzcinnika piaskowego - Calamagrostis epigeios.
Kiedy spojrzałem za siebie dostrzegłem tylko zagajnik bez wybitnej zmiany kolorystyki.
A to już koniec spektaklu. Ponownie patrzymy na samotną, dominującą w krajobrazie tej okolicy robinię akacjową - Robinia pseudoacacia.
Dawno nie było tak interesującego kolorystycznie zachodu słońca.