Tego dnia poproszono mnie do redakcji tygodnika Co Tydzień, aby sprawdzić co nowego pojawiło się w ogrodzie przy ulicy Nowej. Jadąc z Chrzanowa wiedziałem tylko tyle, że ma to bardzo duże liście i jest okazałe. To będzie bardzo krótki wątek, albowiem - przybyłem, zobaczyłem, oznaczyłem. Nie pokażę mapki z miejscem akcji, ale nietrudno go odnaleźć. Dla ułatwienia, jest to okolica śródmieścia - Osiedle Tadeusza Kościuszki.
Bohaterem tej akcji okazał się po prostu rącznik pospolity - Ricinus communis. Na prawo od niego znajdują się okazałe Anielskie trąby, czyli coś z rodzaju Brugmansia. Rącznik znacznie mnie przewyższał. Według informacji, za blokiem rósł jeszcze większy egzemplarz. Oto dwaj truciciele, co zaakcentowałem w nagrywanym materiale filmowym.
Poza tym w ogródku przed blokiem znalazłem coś pożytecznego, czyli omżyn dawida - Buddleia davidii, zwany motylkowym krzewem. Podczas naszego pobytu nie odwiedził go żaden motyl.
Główny bohater tej akcji zakwitł. Z powodu swoich kolczastych owoców zwany bywa niewinnie jednorocznym kasztanem, chociaż właśnie w skrywających się tam nasionach znajduje się najsilniejsza trucizna roślinna.
Oto jego liście na tle żywopłotu.
Brugmansia dopiero rozkwitała.
Jak dla mnie, prawdziwą nowością była ta paproć. To jedna z odmian wietlicy japońskiej - Athyrium nipponicum. Pierwszy raz zwróciłem na nią uwagę.
Na zakończenie uchwyciliśmy czającego się w tym toksycznym gąszczu pająka krzyżaka.
Tym razem było krótko i na temat.
(wypowiedź edytowana przez Piotr_Grzegorzek 28.września.2013)