To już ostatni odcinek tego serialu. Wkrótce czeka nas jeszcze dłuższy, też trzebiński. Teraz będziemy w miarę szybko przemieszczać się w kierunku ulicy Chrzanowskiej trasą oznaczoną kolorem fioletowym.
Po odkryciu storczyków musiałem się przedrzeć przez takie gęste zakrzaczenia zwane uczenie czyżniami.
Jak widać dominuje w nich dereń świdwa - Cornus sanguinea.
Z roślin zielnych pojawił się gorysz pagórkowy - Peucedanum oreoselinum.
Ale dereń świdwa - Cornus sanguinea rządzi.
Po wyjściu na pierwszą jako tako otwartą przestrzeń ujrzałem na wschodzie charakterystyczną sylwetkę elektrowni Siersza II.
Na lewo od niej widać kulminację Eksnerówki.
Teraz przyjrzymy się bliżej gałązkom derenia świdwy - Cornus sanguinea.
Między nowym domem a linią lasu biegnie ulica Chrzanowska, mój cel na ten dzień.
Od czasu do czasu patrzę pod nogi. Oto kwitnąca krzyżownica zwyczajna - Polygala vulgaris
Podnosząc głowę podziwiam wał chmur na wschodzie, jednocześnie starałem się nie patrzeć na to co nadciągało od zachodu.
Co pewien czas drogę zagradzały mi takie chaszcze.
Na szczęście nie brakowało przestrzeni prawie otwartych. W dole widać zabudowę Sierszy Misiur.
Oto kolejny rzut oka na malownicze chmury.
Był też czas na pojawiające się co chwilę ładne kwiatki. Ten gatunek to wyka pstra - Vicia dasycarpa. Oczywiście w chwili robienia tych zdjęć byłem przekonany, że to tylko wyka ptasia - Vicia cracca.
Teraz będę się przedzierał przez gąszcz śliwy tarniny - Prunus spinosa.
Pomiędzy nią trafił się ligustr pospolity - Ligustrum vulgare.
Są też zdziczałe czereśnie - Cerassus avium.
Inwazję prawdziwego lasu zwiastuje ciężka kawaleria powietrzna pod postacią klonu jaworu - Acer pseudoplatanus.
Granica lasu wskazuje miejsce, którędy biegnie ulica Chrzanowska.
Zanim na nią wyszedłem udokumentowałem jeszcze okaz bodziszka pirenejskiego - Geranium pyrenaicum.
A to już ulica Chrzanowska. W tych warunkach musiałem przyspieszyć.
Widok na zachodzie i towarzyszące mu odgłosy były przerażające.
W dziesięć minut później, gdy znalazłem się na przystanku rozpoczął się dla większego obszaru Trzebini sądny dzień. Spadł grad wielkości kurzych jaj. Jedną jego bryłą miałem nieprzyjemność oberwać. W tych warunkach nie miałem śmiałości wyciągać aparatu, aby dokumentować to zjawisko. Udało mi się prawie bez szwanku schronić w pobliskim sklepie.