Tego dnia byłem w Muzeum Miasta Mysłowice, gdzie nieźle powycinałem, a właściwie pokazałem dzieciom podczas ferii jaka to jest wspaniała a zarazem prosta technika graficzna. Przy okazji pokazałem, jak z odpadków tektury, opakowań można sobie wycinać zwierzątka, jako tanie zabawki. Kiedy opuszczałem muzeum zaczął padać śnieg. Ponieważ światło było w miarę dobre wykonałem szereg zdjęć. Tak to wygląda na mapie firmy Compass.
Na początku jasnoniebieska kropka, czyli teren muzeum. Oto ośnieżone sosny czarne - Pinus nigra.
Jest tamże również sumak odurzający - Rhus typhina.
Następnie mijam skupisko jałowca wirginijskiego - Juniperus virginiana.
Dochodzę do kolejnej grupy sosny czarnej - Pinus nigra.
Wzdłuż drogi została posadzona jukka włóknista - Yucca filamentosa.
Poza ogrodzeniem muzeum uwagę przyciąga płat czerwonego derenia białego - Cornus alba oraz zielono-żółtego derenia rozłogowego - Cornus stolonifera. Na pierwszym planie szpaler drzew to platan klonolistny - Platanus x acerifolia. Trochę zejdzie im, zanim któryś dorówna temu w Kozach.
A teraz zmiana planu. Oto ulica Stadionowa i zbliżenie cisu pospolitego - Taxus baccata.
Dalej idzie świerk kłujący - Picea pungens.
Stojąc na przystanku autobusowym zerkam jeszcze na zabudowę tej okolicy. Budynek w tle to miejscowa szkoła podstawowa.
A to już przystanek przy kościele, czyli miejsce oznaczone żółtym kołem. Oto zawartość betonowej donicy, która 22 listopada ubiegłego roku była jeszcze żywo zielona.
Te patyczki to klon jesionolistny - Acer negundo.
Są też obumierające kwiaty pokrzywy zwyczajnej - Urtica dioca.
Pewną nadzieję na zbliżanie się wiosny dają rozchylające się pączki dzikiego bzu czarnego - Sambucus nigra.
Wróciwszy do Chrzanowa zatrzymałem się na chwilę w przejściu pomiędzy ulicą Śląską a Mickiewicza.
Na początku zerknąłem w kierunku przystanku autobusowego.
Potem spojrzałem w kierunku kościoła p.w. św. Mikołaja.
Na zakończenie zerknąłem w gęstwę pędów forsycji pośredniej - Forsythia intermedia.
Oczywiście miałem nadzieję na wykonanie dłuższego fotoreportażu, ale śnieg padał coraz mocniej, a ja po kilku przygodach postanowiłem trochę zadbać o swój aparat.