Tego dnia po zwiedzeniu bazyliki w Panewnikach oraz obejrzeniu do syta wielkiej szopki oraz wielu mniejszych udaliśmy się w rejon ulicy Studenckiej. Poniekąd była to prywata, ale korzystając z okazji, chciałem zobaczyć, co się zmieniło od czasu kiedy ja tutaj mieszkałem. Oto dom studenta nr 1, który na fali nadawania nazw otrzymał imię Stonoga, a to dlatego, że mieszkaliśmy w nim my biolodzy oraz matematycy.
Pokój za drugim oknem z prawej strony był moim ostatnim mieszkaniem w tym budynku. Było to o ile dobrze pamiętam w 1979 roku, potem przeprowadzono nas do nowego akademika przy ulicy Paderewskiego. Ten ochrzciliśmy mianem Rezerwat.
W czasie mojej bytności tutaj przez około trzy lata budowaliśmy na nieużytku przed budynkiem park. Niestety niewiele z niego zostało. Tutaj na przykład sadziliśmy kasztanowce - Aesculus. Teraz nie ma ani jednego.
Tuż obok w lesie znajduje się wielka dolina, prawdopodobnie wywierzysko zasilające pobliska Ślepiotkę. Być może dlatego park oraz część tutejszej zabudowy ciągnąca się w stronę Piotrowic to Zadole.
W tym szpalerze drzew blisko przystanku powinny być ozdobne głogi - Crataegus. Jak widać dominuje lipa drobnolistna - Tilia cordata.
Blisko śmietnika widać okazałe topole holenderskie - Populus x canadensis cv. Marylandica. Mam takie uczucie, że to wyrosło z tych patyczków, które sadziłem tutaj prawie 35 lat temu.
A to już widok ogólny frontu akademika. Centralna część tego łysego placyku została wówczas obsadzona ozdobnymi jabłoniami, które sprzedano nam pod nazwą - Malus floribunda.
Teraz widzimy szpaler forsycji pośredniej - Forsythia intermedia. Mam takie uczucie, że te krzewy kiedyś sadziłem.
Także ten modrzew - Larix może być jednym z kilkunastu, które tutaj wsadzałem. Drzewa przywieźliśmy z lasu, na prośbę miejscowego leśniczego. Największe w chwili przenosin miało około 5m wysokości.
A to już drugi akademik, w którym na on czas mieszkali prawnicy. Oni na tym niewielkim trawniku posadzili trzydzieści drzew, zazdroszcząc nam tworzonego wówczas parku. Z tego drzewostanu także niewiele zostało.
Następnie ruszyliśmy dalej. Na chwilę chcieliśmy się zatrzymać obok kopalni Wujek. Ponieważ okazało, się, że istnieje tutaj czynne i darmowe muzeum poświęcone tak zwanej pacyfikacji, bo jak wynikało z przedstawionego i zgromadzonego materiału, chodziło o coś znacznie gorszego, spędziliśmy tutaj prawie godzinę. Cóż na on czas znajdowałem się po niewłaściwej z obecnego punktu widzenia stronie.
Następnie udaliśmy się na Osiedle Józefowiec, które odkryłem przy okazji pogrzebu prof. Krzysztofa Rostańskiego. Zaczęliśmy od wejścia do kościoła. Tutaj obejrzeliśmy ołtarz główny oraz miejscową bardzo ubogą stajenkę.
W porównaniu z bazyliką w Panewnikach to bardzo skromna świątynia. Warto jednak zajrzeć tutaj między innymi dla witraży. Oto kilka z nich.
A to już familok opodal skrzyżowania ulicy Józefowskiej z ul. Rysia.
Ulica Rysia jest stosunkowo krótka.
Oto jeden z ładniejszych budynków przy tej ulicy.
Padający śnieg i miejscami przenikliwe zimno nie skłaniały nas do długiego spaceru. Tym nie mniej w stronę kościoła poszliśmy ulicą Modelarzy. Tutaj udało się jakoś pogodzić tradycję z nowoczesnością.
Tym nie mniej widziany z oddali kościół pomiędzy nowoczesną jak na tę okolicę zabudową jest najlepszą kwintesencją pogoni za koniecznością zaspokajania potrzeb mieszkaniowych ludności.
Nie wszystkie stare budynki8 to perły architektury. Tutaj zobaczyliśmy słynne tradycyjne komórki.
Na tym musiałem skończyć fotografowanie. Po pierwsze pogoda a co za tym idzie warunki świetlne pogarszały się z minuty na minutę. Po drugie aparat przeziębił się i nie chciał się nawet zamknąć, ale na szczęście w kilka godzin po powrocie do Chrzanowa ożył. My jeszcze tego dnia obejrzeliśmy Katedrę Chrystusa Króla oraz Kościół Mariacki.