M mojej okolicy znajdują się stanowiska rokitnika zwyczajnego, jednak są to samosiejki na stanowisku ruderalnym (hałda) więc chyba nie jest to jego naturalne stanowisko. W tym miejscu powstaje supermarket. Jest co prawda w ustawie mowa o ochronie gatunkowej jednak nie wiem czy dotyczy ona jedynie naturalnych stanowisk czy uwzględnia też takie sytuacje jak ta, gdzie rokitnik zasiał się dziko na hałdzie. Czy taka roślina podlega ochronie? Jako gatunek chroniony jest przecież wymieniona w rozporządzeniu. Może ktoś doradzi.
Z tego co mi wiadomo to chyba każde miejsce gdzie się znajduje jest prawnie chronione. Ale na pewno zawsze ktoś znajdzie jakiś haczyk i powie, że mozna ten teren zrównać z ziemią.
To dobre miejsce na rozpoczęcie dyskusji na ten temat. W przypadku gatunków zdziczałych, z uprawa sprawa jest raczej jasna. Rokitnika chroni się tylko na stanowisku naturalnym, gdzieś tam na Pomorzu, podobnie jak jarząb szwedzki.
zasadniczo bardzo rygorystyczne przepisy ustawy o ochronie gatunkowej roślin są skierowane przeciwko naukowcom i adeptom botaniki, którym zdarza się nieświadomie zbierać to i owo do zielników. Mieliśmy takie przypadki na Forum. Inwestorzy mogą je usuwać prawie bezkarnie, czego przykładem jest chociażby Jaworznicka Wapniówka. Będzie o tym w moim dziale, być może jeszcze dzisiaj wieczorem.
Wystarczyło, że samorząd zdecydował, że teki teren jest obszarem przemysłowym, aby RDOŚ - tego dowiedziałem się od katowickich botaników - musiał wyrazić zgodę na przemieszczenie, być może skutkujące zniszczeniem stanowiska z nieco ponad tysiącem osobników Epipactis palustris ze znaczącą domieszką czerwonolistnej Toffieldia calyculata. A przecież mogło zostać zapisane w ustawie, aby w takich przypadkach RDOŚ miał obowiązek zakwestionować tego rodzaju uchwałę i nakazać objęcie takiego terenu jakąkolwiek formą ochrony, szczególnie jeśli zostało to uprzednio wykazane w waloryzacji, tak jak w tym przypadku.
A póki co RDOŚ powinien być przemianowany na RDOI - czyli Regionalną Dyrekcję Ochrony Inwestorów.
W takim razie sprawa wygląda nieciekawie, czy należy z tego wnosić, że jesli znajdziemy stanowisko roślin chronionych jak storczyki które nie są ich naturalnym siedliskiem nie podlegają żadnej ochronie? Znam takie miejsce gdzie one występują jednak w urzedzie gminy twierdzą, że ten teren nie podlega ochronie ustawowej choć wiedzą o nim i teren jest przyozdobiony w stosowne tablice informacyjne.
Sprawa nie jest do końca przegrana. Oto dwa cytaty z opracowania, które przygotowują w związku z walką o Kolawicę w Jaworznie.
1 - Na omawianym terenie występuje sporo gatunków roślin podlegających w Polsce ochronie ścisłej oraz częściowej. Weźmy pod uwagę tylko tę pierwszą grupę. W krótkim czasie stwierdziłem tutaj trzy gatunki storczyków z rodzaju kruszczyk oraz wawrzynek wilcze łyko. Ustawa wyraźnie określa, że nie wolno niszczyć ich siedlisk. Zamiar budowy w tym miejscu piaskowni należy do kategorii tego rodzaju przestępstw. Na odstępstwo od takiego zakazu może wyjątkowo wyrazić zgodę Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Jedynie ewentualne zniszczenia roślin podczas prowadzenia gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej w większości przypadków nie uważa się za naruszenie przepisów o ochronie gatunkowej, choć dla niektórych gatunków ten wyjątek nie obowiązuje. Dlatego jeśli cokolwiek zagraża tym stanowiskom, nawet czynnik naturalny wojewoda jest zobowiązany podjąć odpowiednie działania dla zabezpieczenia stanowiska.
I nie ma tutaj znaczenia, czy chodzi o firmę DB Schenker czy też jakikolwiek podmiot zainteresowany takim terenem. Nawet powiązania z władzami nie mają znaczenia. Jeśli któryś z jaworznickich urzędników zezwolił na prace wstępne, zapewne przekroczył swoje uprawnienia. Nie bez winy jest i firma, ponieważ wykazując pewne zainteresowanie określonym obszarem w pierwszej kolejności powinna zlecić sporządzenie opracowania, w którym zostałoby sprawdzone istnienie stanowisk roślin ściśle chronionych, następnie wystosowanie pisma do GDOŚ. Dopiero po uzyskaniu pozytywnej opinii podjęcie dalszych badań, w tym wierceń itd…
Tedy pozostaje ci na początku złożenie zapytania do właściwego RDOŚ czy wiedzą co jest grane. Możesz jeszcze skrzyknąć spore grono pasjonatów i urządzić coś na miarę Rospudy. W tym przypadku pod słowem cokolwiek skrywa się niekompetentny urzędnik. Chociaż ostatnia praktyka wskazuje, że wyjątkowo coś się chroni, nawet jeśli powinno być chronione.
(wypowiedź edytowana przez piotr_grzegorzek 25.listopada.2012)
Dzięki bardzo a co myślicie o Centrum dziedzictwa przyrody Górnego Śląska? Po której stronie barykady jest ta instytucja Waszym zdaniem? A może ktoś zna sensowne instytucje na których wsparcie można liczyć? Samotnie obywatel jest bez szans.
Pewnego czasu zaproponowałem gminie, że będę się opiekował pewnym dość ciekawym terenem gdzie biją naturalne źródła, jest kilka rybnych rozlewisk, naturalne siedliska storczyków czy torfowiska. Zadeklarowałem chęć sprzątania tego terenu (ludzie wywalają tam czasem śmieci)pielęgnacje drzew, krzewów itd. Mam dostawczy samochód, chęci więc jak wyasygnują parę groszy mogę się tym zająć. Teren też zasługuje na uwagę w sensie ornitologicznym. Niestety nie doczekałem się odpowiedzi. Okazuje się, że jak coś wydaje się bardzo proste jest nie do załatwienia. To tak na marginesie porównując działania pojedynczego człowieka i poważnych instytucji dysponujących sporymi budżetami.
Zapewne sprawdziłeś, że to gmina jest właścicielem tego terenu, a nie np. Lasy Państwowe lub są to grunty prywatne ?!
Oczywiście, najpierw tam dzwoniłem. Ale ostatnio dowiedziałem się, że terenem opiekuje się lokalne towarzystwo wędkarskie. Oczywiście interesuje ich tylko staw rybny, gdzie można łowić, reszta terenu jest zaniedbana.