Idziemy w dalszym ciągu z biegiem Czarnej Przemszy. Oto nieznacznie zmodyfikowana mapka przebytej okolicy. W poprzednim odcinku zbyt daleko pociągnąłem żółtą kreskę. Tak to teraz wygląda na mapie firmy Compass.
Teraz nad rzeką mijamy brzozę brodawkowatą - Betula pendula.
Nieopodal na pokrzywach zwyczajnych - Urtica dioica ścieliły się jasne nitki.
Przyjrzałem im się dokładnie. Okazało się, że to kanianka pospolita - Cucusta europaea. Oto dłuższa sesja fotograficzna z jej udziałem.
Po przejściu kilkunastu metrów natrafiłem na złamaną wierzbę białą - Salix alba "Tristis", której spory konar wpadł do rzeki.
Kolejną ciekawostką dendrologiczną był ajlant bożodrzew - Ailanthus altissima. Właśnie przypadła pełnia jego kwitnienia.
Było też coś z grzybów. Oto śnieguliczka biała - Symphoricarpus albus porażona przez mączniaka Erysiphe symphoricarpi.
Najważniejszym drzewem w tej okolicy jest pomnikowa topola.
Określiłem ten gatunek jako topolę późną - Populus x canadensis "Serotina".
Prawdopodobnie to drzewo długo nie postoi, ale w tym wypadku konieczna jest raczej opieka paliatywna zamiast eutanazji.
Mijamy kolejną wierzbę płaczącą - Salix alba "Tristis".
W końcu doszedłem do miejsca, gdzie baszta wyznacza granicę ogródka przydomowego hrabiego Renarda.
Od tego miejsca aż do ulicy Parkowa króluje wierzba płacząca - Salix alba "Tristis".
Przeszedłem na drugą stronę ulicy Parkowa i poszedłem dalej lewym brzegiem Czarnej Przemszy.
Na razie nic się specjalnie nie zmienia. Oczywiście da się zauważyć zwiększoną ilość traw w nurcie rzeki.
Mijam kolejny mostek ozdobiony przez rozświetlone zachodzącym słońcem wierzby płaczące - Salix alba "Tristis". Niektóre z nich mają bardzo dziwne kształty.
Idziemy dalej. Zieleń na brzegach jest bardzo bujna. W tej okolicy dominuje rdestowiec ostrokończysty - Reynoutria japonica.
Towarzyszy mu chmiel zwyczajny - Humulus lupulus.
To jest ostatnie zdjęcie. W dalszym ciągu nad Czarną Przemszą bez zmian.
Po pewnym czasie zorientowałem się, że rozminąłem się z dworcem autobusowym. A dotarłem niemalże do ulicy 1 Maja. Tedy zgodnie ze wskazówkami mieszkańców zawróciłem, znalazłem dworzec autobusowy. Tutaj okazało się, że na coś do Jaworzna nie mam szans i dlatego udałem się przed dworzec kolejowy, skąd dotarłem autobusem do Mysłowic a następnie minibusem do Chrzanowa. To była długa wyprawa, ale jestem bardzo zadowolony z jej wyników.