Kolejnym punktem na trasie naszej sobotniej wyprawy była legendarna skała Kmity k. Zabierzowa. W tej okolicy znajduje się przełom rzeki Rudawy. Skała znajduje się w obrębie rezerwatu przyrody. Na początku oczywiście mapa firmy Compass.
Na początku od razu sprostowanie. W miejscu zwanym Oblaski wbrew temu co można odczytać z mapy nie ma już lokalu gastronomicznego. Jest parking, na którym wysiedliśmy. Tutaj też zaczyna się ścieżka dydaktyczna wiodąca w głąb Doliny Grzybowskiej. Ją będziemy poznawać w kolejnym, ostatnim odcinku.
Informacje o skale da się przeczytać, jest też gmerk terytorium pewnej hordy barbarzyńców.
Na początek kilka zdjęć z początku szlaku, czyli zielony tłum i coś.
Na szlak ruszamy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Oznakowanie takie sobie.
W pewnym momencie drogę zastawiła nam powalona czeremcha - Padus avium. Przyplątał się tutaj również jarząb pospolity - Sorbus aucuparia.
Ominęliśmy tę zawalidrogę i poszliśmy dalej.
Obchodzimy teraz ogrodzone uprawy leśne. Znaki zniknęły, ale tędy biegła jedyna wyraźna ścieżka.
Są tutaj młode buki zwyczajne - Fagus sylvatica.
Dobre oznakowanie wkrótce powróciło.
Powoli zbliżamy się do krawędzi przełomu. Pojawiają się również kolejne zawalidrogi.
Jest też dąb szypułkowy - Quercus robur.
W wreszcie widać krzyż, oznaczający miejsce, z którego nieszczęśliwie zakochany Kmita miał skoczyć na koniu w dół. Stan zakochania, rodzaj jakbyśmy to powiedzieli, pomroczności jasnej rozumiem, ale dlaczego przy okazji zabił konia. Podobno to tylko legenda, czyli jak mawiał Stefan Wiechecki, historyczna lipa.
Spójrzmy teraz w dół. Droga wiedzie z Zabierzowa do Balic. Za drogą płynie Rudawa.
Na prawo od miejsca rzekomego upadku znajdują się dwie mniejsze skałki. Podobno symbolizują nieszczęśliwych kochanków. W świetle najbardziej upowszechnionej wersji była by to historia w stylu "Romeo i Julia alla Polacca".
Podumawszy chwilę, jako że niebo zaczęły zasnuwać ciemne chmury poszliśmy dalej, zagłębiwszy się w las w kierunku północnym. Po prostu nie lubimy wracać tą samą drogą. Na początku trafił nam się dąb bezszypułkowy - Quercus petraea.
Jednakowóż lesie dominują buki zwyczajne - Fagus sylvatica w średnim wieku. Oznakowanie szlaku jest wyraźne.
Poszliśmy dość szybko przed siebie. Ciemne chmury mobilizowały. Przy północnej krawędzi, jak przystało na ekoton, las był bardziej gęsty.
Wskutek fatalnego oświetlenia wiele wykonanych w tej okolicy zdjęć musiałem odrzucić. Warto jednak zerknąć na typową podstawę pnia wiązu - Ulmus. Co do gatunku wolę się nie wypowiadać.
Schodzimy teraz zdecydowanie ku północno-zachodniemu krańcowi naszej pętli.
Po drodze minęliśmy taką brzozę brodawkowata.
Droga doprowadziła nas w okolicę ogrodów działkowych. Tutaj oznakowanie szlaku zanikło, ale udało nam się odnaleźć właściwą, wiodącą na południe drogę. Z tego odcinka naszego spaceru jako tako udało mi się tylko zdjęcie tej brzozy brodawkowatej - Betula pendula.
A to już skraj lasu przed drogą prowadzącą na parking.