1. Jeśli nie kolczurka to co? Ekspertem od roślin ogrodowych nie jestem. Prawdę mówiąc dopóki siedzą grzecznie w ogrodzie nie interesują mnie w ogóle, dopiero jak się zaczną wyrywać na wolność trafiają w strefę moich zainteresowań ;-) Ale popytałem bardziej zorientowanych w temacie...
Na wstępie - zastanawiając się nad jakąś rośliną do ogrodu, dobrze jest sprawdzić w bazie danych Instytutu Ochrony Środowiska, czy jest u nich na liście i jaki ma status. To pomoże wyeliminować gatunki inwazyjne z planów.
http://www.iop.krakow.pl/ias/Baza.aspx Jeśli nie ma tam danego gatunku, oznacza że jest niegroźny, utrzymuje się wyłącznie w uprawie. Jeśli na liście jest - trzeba uważnie przeczytać co o nim piszą, bo nie zawsze obecność na liście oznacza że gatunek jest niebezpieczny.
W takim miejscu można by np. posadzić wiciokrzew pomorski (Lonicera periclymenum) - rodzimy gatunek w odmianach ozdobnych. Nie będzie rósł tak szybko jak kolczurka, ale z czasem będzie piękną ozdobą. Można też użyć obcego gatunku Lonicera x tellmanniana - wiciokrzew Tellmanna, na razie nie wykazuje tendencji do uciekania z ogrodów i raczej to nie nastąpi.
Ale unikać należy gatunku wiciokrzew przewiercień (Lonicera caprifolium) - ten akurat rozpełza się wzdłuż dolin wielkich rzek.
Jeśli zależy jednak na szybkości, można balkon obsiać np. ozdobnymi odmianami fasoli. Te na pewno szybko stworzą osłonę a w tak zwanym międzyczasie można czekać aż urośnie coś bardziej powolnego we wzroście.
Szybko też osłonę stworzy chmiel (Humulus lupulus) - rodzimy, rośnie szybko a jego "szyszeczki" są całkiem ładne a i piwa se będzie można potem naważyć ;-).
Można też użyć obcego chmielu japońskiego (Humulus japonica). Obecnie w Polsce nie ma znanych przypadków jego ucieczki, jednak jest to gatunek nieco podejrzany. W Anglii wyrwał się spod kontroli i rozpoczął atak. Oczywiście tam jest inny klimat, niemniej tu należało by jednak być ostrożnym.
Z pnączy można jeszcze polecić różne odmiany Clematis (poza Clematis vitalba, ten regionalnie stwarza problemy).
Szybko też będą rosły odmiany ozdobne powojników (Convolvulus)
Z innych roślin, ale raczej do uprawy w donicach można podać Mina lobata, Cobea scandens, Sundevilla, nasturcja pnąca, Wilec purpurowy... i jeszcze pewnie coś by się znalazło. Te gatunki nie przeżywają zimy w naszych warunkach, wymagają zimowania w mieszkaniu, nie są więc niebezpieczne, aż tak dalekiej aklimatyzacji nie przejdą, chyba że postawi się im "geologiczne" ramy czasowe ;-).
===================================================================
2. Takich kadłubowych zbiorowisk roślinnych zbudowanych głównie z niewielkiej liczby obcych gatunków można znaleźć więcej. Na zachodzie Polski można trafić na robiniowe lasy. Takich przykładów można by mnożyć.
3. Jeśli wszytko pójdzie dobrze i uda się zdobyć fundusze planujemy wielki projekt dotyczący obcych gatunków, w tym z ogólnopolską kampanią edukacyjną (ze spotami reklamy społecznej w TV włącznie). Może to choć trochę zwróci uwagę społeczeństwa na ten problem. Bo obecnie świadomość jest rzeczywiście niska. Wystarczy przytoczyć dość przerażający fakt iż w programie ogrodniczym "Maja w ogrodzie" autorka polecała sadzenie rdestowców (Reynourtia japonica) - gatunku będącego na liście 100 najbardziej niebezpiecznych gatunków inwazyjnych świata!!! Polecanie tego potwora można zaliczyć chyba do zbrodni przeciw ludzkości ;-) i domagać się postawienia autorki przed trybunałem w Hadze ;-). Jeszce gorszym przykładem jest niestety Instytut Ochrony Środowiska, który w swoich materiałach dotyczących ochrony pewnych gatunków motyli zaleca sadzenie czeremchy amerykańskiej!!! Bezmyślność? Chyba tak i to skrajna. Od tego typu instytucji można by się spodziewać czegoś więcej, ale jak widać bezmyślność pojawia się wszędzie... To dotyka też różnych organizacji "przyrodniczych" - np. jedna z takich organizacji prowadziła akcję "sadzonka za baterię" - zbierali zużyte baterie a w zamian rozdawali... dęby czerwone...
4. Dotarcie do naszych decydentów jest w zasadzie niemożliwe. Wszystkie próby wprowadzenia rozwiązań ustawowych w postaci różnych projektów ustaw albo przepadają całkiem, albo są wypaczane do tego stopnia, że to co z nich zostaje nie służy już niczemu. Nie ma żadnej woli wśród naszych polityków aby zająć się tym problemem, jedyna nadzieja że może Unia narzuci kiedyś taki obowiązek. Trudno powiedzieć czemu tak się dzieje, zapewne chodzi o pieniądze. Walka z gatunkami obcymi jest bardzo kosztowna i w skali kraju były by to sumy gigantyczne. Ale zakaz sprzedaży sadzonek gatunków inwazyjnych nic by nie kosztował, no chyba że któryś z posłów ma w tym interes? W obecnej chwili jednak na takie rozwiązania nie ma co liczyć, dla naszych posłów ważniejsze są kłótnie i obrzucanie się błotem. Przyroda z reszta zawsze jest na ostatnim miejscu ich zainteresowań, a ministrowie środowiska często szkodzą przyrodzie zamiast ją chronić.
Jeśli jakaś gmina ma rozsądnego wójta i radnych, przepisy walki z gatunkami obcymi można wprowadzać w lokalnym prawie danej gminy. Są pojedyncze przykłady w Polsce. Niemniej są to przypadki bardzo odosobnione. U nas nie udało się przekonać lokalnych władz do takich rozwiązań.
5. Co szykuje się do inwazji? Jako przykład można podać sumaka octowca (Rhus typhina). Jeszce nie można mówić o inwazji, ale są symptomy świadcząc że ten gatunek przełamuje już pewne bariery. W krajach sąsiednich z resztą już zaczął stwarzać problemy.. a jest to gatunek o ogromnym potencjale inwazyjności. Jeśli uda mu się przełamać bariery środowiskowe może być bardzo groźny.
Od zachodu naciera już na nas amerykański niecierpek Impatiens capensis.
Gatunków takich jest więcej. Jako ciekawostkę podam jeszcze tylko dwa przykłady - co prawda na razie nie można mówić o inwazji, są to odosobnione przypadki, jednak pokazujące że gatunki te mają potencjał i trzeba im się dobrze przyglądać. jednym z nich jest znany wszystkim dobrze winobluszcz pięciolistkowy (Parthenocissus quinquefolia). Na swoim terenie mamy kilka przypadków gdzie gatunek ten wdarł się lokalnie do naturalnych ekosystemów.
Np. do olsu na skraju torfowiska:
Oraz kilka przypadków w sosnowych borach:
To są odosobnione przypadki, niemniej pokazują że trzeba zachować czujność.
Drugi gatunek to bergenia sercolistna (Bergenia cordifolia). Obecnie znany jest jeden tylko przypadek w Polsce - roślina ta uciekła z ogrodu i opanowała całkowicie lokalne zabagnienie tworząc zwarty łan na sporej powierzchni. Oczywiście pojedynczy przypadek jeszcze o niczym nie świadczy, ale pokazuje że roślina potrafi uciec i przetrwać w naturalnym środowisku.